Hit the road, Jack i do Margam Park

Niech mi ktoś, błagam, podaruje kilka lat  la dolce vita bez konieczności chodzenia codziennie do pracy. Osiągam właśnie swoje graniczne 20 miesięcy u kolejnego pracodawcy i wariuję.  Kryzys szaleje jak stonka za komuny, mimo, że pan premier Brown Gordon mówi, że się zmniejsza. Opozycja na niego krzyczy i jest mi przykro, bo ja go lubię, bo jest ze Szkocji i przypomina mi Misia Uszatka (nie pytaj).  Kraj tonie w zasiłkach, ale za to mamy dzisiaj piękne słońce i za oknem w pracy kwitną mi na różowo-biało drzewa. W naturze musi być równowaga. Yin i Yang, dobro i zło, Tom i Jerry.

No ale tam, tego.  Hit The Road Jack, jak mówi stare ludowe porzekadło. Czy coś.  Jest takie urocze miejsce niedaleko Port Talbot, blisko Bridgend i Pyle, nazywa się  MARGAM PARK. Ludzie często przejeżdżają obok M4-ką nie zdając sobie sprawy jakie cudeńko mają na wyciągnięcie ręki. Wejście na teren parku jest bezpłatne, natomiast parking szczwanie kosztuje 3 funty.  Ale nie ma co żałować, ktoś to to musi utrzymywać na pożytek ogólny.  Można wybrać się całą rodziną, dziecki, piesy, canarki, koszyki piknikowe, co tam kto lubi.  Mają tam dużo fajnych rzeczy,  mnie osobiście najbardziej się widzą ruiny opactwa cystersów z 12 wieku, coś niesamowitego. Tak se stoją, po prostu, i można łazić między murami, pomacać, zrobić kilka fajnych fotek.  Jedno z ulubonych miejsc fotografów ślubnych (obok ruin jest wytworna oranżeria w której odbywają sie przyjęcia weselne co bardziej dzianych par).

Co jeszcze w Margam:  piękne tereny spacerowe z mnóstwem mniej i bardziej egzotycznej zieleni; bajkowy plac zabaw dla dzieci (z mini zamkiem, domkiem czarownic, i mnóstwem takich tam fajnych dupereli), wstęp osobom powyżej lat ośmiu zabroniony, więc trzeba było przekupić faceta na bramce.  Mają też w Margam Park zamek, bo co by nie mieli, jak w całej Walii mają, takie architektoniczne cudo o rozczulającej brzydocie.  Czasem wpuszczają do środka, wiele tam nie ma, ale jest Atmosfera.  Jak tu, o:

oknaaaa

Mają też staw i jeziorko, i kolejkę wagonikową, i podobno jelenie i inne stwory, ale nie widziałam jeszcze. Gdzie ci się spodoba, tam zalegasz na kocyku z rodziną i oddajesz się słodkiemu kontemplowaniu urody życia.  Pić nie wolno (nie wiem, czemu to piszę?), nie, nie, miejsce publiczne i to by było w ogóle nieładnie. Można zostać aresztowanym i zesłanym na roboty publiczne do zbierania kupek.  Kafeja jest, w której można wypić kurturalnie herbatkę lub spożyć nie zawsze świeżą rybę z frytkami. Tylko trzeba uważać, bo jak na chwilę stracisz czujność, to ci te frytki  utopią w occie.  Taka lokalna przypadłość, ciężko z tym walczyć, lata tradycji. Sklep z pamiątkami też mają. Niuńka kupiła konia z wytrzeszczonymi oczami, powiązania z Margam i Walią nieznane, ale przecież nie o to chodzi co jak komu wychodzi.

Miłośnikom dżewek, kfiatków i kląbików polecam Margam na wiosnę, właśnie przekwitają magnolie, niedługo zakwitną róże chińskie (cośśś niesamowitego) i inne, ja się nie znam, ale jest kolorowo i pachąco i czad.

No. To miłego.

______________________________________________________________

Kuba mówi, że życie po fazie pisania wierszy jest atrakcyjne w stosunku do życia w fazie pisania wierszy mniej więcej tak,  jak obsrane kurze jajo względem pisanki wielkanocnej.

16 uwag do wpisu “Hit the road, Jack i do Margam Park

  1. Małgosia

    Alem sie wzruszyła tymi wspomnieniami,kupiłam konia i krówkę Mećkę.Mam nadzieje na powtórke spaceru po Margam Park.Niepowtarzalna atmosfera ,szczególnie w poniedziałek rano.Pozdrawiam.

  2. Pingback: o boskim Bridgend, clifach Southerndown i wioseczce ze strzechamy « Anna w Walii

  3. Selena53

    Tak piękny ten park ,wiele pięknych zakątków .A co do samego pałacu to nie bardzo wiem co to za styl.Tereny wokół przepiękne .A te cudeńka dla dzieci i zamek owszem ,wnukowi się podobało.Anno dzięki temu co opisujesz mamy inspiracje…Dziękuje

  4. Bartosz

    Gad demyt Margam Park ! tłukłem swoje dupsko pociągiem aż do Port Talbot i autonogą do Margam Park, na rondzie skręciłem w alejkę, a znaki pokazywały że dobrą drogą idę, g.prawda, od drugiej strony zaszedłem. Po to żeby okrążając staw napotkać bramę z łańcuchem i kłódką . Sledze mapę na telefonie i odnajduję drugie wejście, ale nie było już czasu i musiałem wracać na Parkway. Chyba była moja wina i słabego riserczu. Albo dlatego że nie mam tego cudnego płodu myśli technicznej co cztery koła ma i jak depniesz pedał w podłogę to jechać zaczyna! Cóż… kiedyś tam się jeszcze wybiorę, roślinki co prawda już przekwitły, ale coś innego da się obfotografować.
    Tymczasem.

        1. Bridgend! Centrum wszelkich cywilizacji, zwłaszcza zaginionych:) Sześć lat mojego życia and counting. Już tam nie mieszkam, ale pracodawca mieszka. A lubisz?

          1. Bartosz

            Lubię, ale szału nie ma, zdążyłem się do niego przyzwyczaić i z obojętnością już mijam ciekawe fasady budynków po drodze do sklepu ;p Cenię je dużo bardziej za położenie, blisko stolica, jeszcze bliżej mętna woda rozbijająca się o klify, która ocean to widziała od swojej drugiej strony :D Do tego jeszcze, zwykłym autobusem miejskim mogę dojechać w wiele ciekawych miejsc i eksplorować piękną Walię ;)

            1. Mam podobnie – cenię za lokalizację, za to, że blisko, że sklep.. ;) ale ogólnie nie przepadam. Zwłaszcza za szemranym zapaszkiem, który spowija Bridgend jak szaleństwo rodzinę Buendia za każdym razem, kiedy temperatura przekroczy 20 stopni. I nikt nie wie, co, skąd, jak. dlaczego..

  5. jeśli jeszcze kiedyś zawitasz w okolice margam, koniecznie zajrzyj do margam stones museum: http://cadw.wales.gov.uk/daysout/margamstonesmuseum/;jsessionid=JVBGTV5M7xgbGwjBKXTGhhLnrXHlSqVmKr9LhpYsJLrpGqnbTJlP!1587771443?lang=en (więcej fotek i opisów na wiki: http://en.wikipedia.org/wiki/Margam_Stones_Museum). chyba że zaglądałaś tam wcześniej, ale się nie pochwaliłaś. w tym przypadku: same! shame on you!!! :) ja w każdym razie ciągle się tam wybieram. dziwnie bezskutecznie…

    swoją drogą, moja miłość do walijski kamieni obejmuje też wczesnochrześcijańskie krzyże (i im podobne), co w przypadku zdeklarowanego ateusza jest trochę zabawne…

    1. Eeeee.. jakby to powiedzieć, nie mogę tam wpaść bo mam prasowanie, czy coś..
      Kamienie to rozumisz, mało dziewczyńska sprawa. Poza tym widziałam ich już więcej niż statystyczny Walijczyk (jak na prawdziwą niedowiarkę przystało uwielbiam cmentarze i wszelkie kościoły) i chyba mi na razie wystarczy.

  6. normalnie nie wierzę w to co czytam! chyba muszę cię przywołać do porządku! lubienie czy nie, dziewczyńskie czy nie… to nie ma absolutnie nic do rzeczy. misja, pani! misja! sama się jej podjęłaś, więc teraz dźwigaj ten krzyż (dźwiganie kamiennego ci podaruję; niech będzie, że tylko wirtualny)

    1. .. froterowanie podłóg, przetkanie odpływu od wanny, podcinanie drzewek owocowych; płot pomalować, krowę wydoić, pole zaorać, oddać butelki do skupu… no nie wyrobię się, sorry..

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s