Łikendzik, za oknem cień nadziei na słońce, tyle do zobaczenia wokół, a ty się nie zrywasz, na koń mechaniczny nie siadasz, mapy nie chwytasz..? Co się stało z tobą Rodaku, zaliś swej dawnej cnoty pielgrzyma przepomniał, że wolisz piwo i eurowizję..?
Nie, nie, nie przepomniał, pojedzie, mówi. Żonę zapakuje albo kochankę, kanapkę ze serem, kilka monet na parking i kawę. A że łikendzik standardowy, niedługi, to musieć pojedzie gdzieś całkiem niedaleko, na półwysep Gower, na mapkę spojrzy, na lewo od Swansea, widzi..? Bardzo ładnie.
Kilka faktów: Gower był pierwszym miejscem w Walii, a obecnie jest jednym z pięciu w kraju, uhonorowanym tytułem „Area of Outstanding Natural Beauty”, czyli obszaru o wyjątkowym pięknie naturalnym. To trochę mniej, niż park narodowy, ale niewiele mniej. Głównym atutem jest bogata w klify linia brzegowa z licznymi plażami (piaszczystymi!), poprzecinana sporą ilością ścieżek spacerowych (walking paths). Do wielu miejsc można dotrzeć tylko wskutek spaceru, ponieważ miejsc do zaparkowania samochodu jest niewiele, i trzeba brać, co jest. Największy chyba parking jest przy plaży Oxwich. To tzw. plaża rodzinna, ulubiona przez posiadaczy potomstwa, przeciwników aktywnego wypoczynku i wyznawców św. Grilla. Jest rozległa i obejmuje swymi ramionami zatokę będącą mekką szczęśliwych posiadaczy rekreacyjnego sprzętu wodnego typu motorówki, skutery, narty, wędki i koła ratunkowe.
Plaża jest niebrzydka, ale prawdziwą urodę odsłania dopiero jak się wybrać na spacer wzdłuż linii brzegowej po prawej stronie. Zwłaszcza w czasie odpływu (potężnego). Tu Gower odsłoni przed nami swoje bogactwo form skalnych i różnych okołomorskich atrakcji (najróżniejsze muszle, kolorowe kamienie, żywe, prawie żywe i raczej-nieżywe stworzenia, jak skamielinki, skalne oczka wodne z własnymi mini ekosystemami, itp). Fota u góry strony jest z tego spaceru, ale wrzuciłam tam, bo mam bunt wobec sztywnych form oraz ćwiczę chłyty materkingowe.
Mają też w Oxwich, prawie przy plaży, tylko z boku i za drzewami mały uroczy kościółek, którego początki sięgają 12 wieku. Jest pod wezwaniem Św. Illtyda (próbuj, próbuj, i-chl-tyda, chla-nech-li, chlan-trisant) i osobiście uważam, że jest słodki. Posiada stareńki cmentarzyk, a cmentarzyk posiada mysz. Ja mam słabość do gryzoni. Nie, nie ‚na widok gryzoni’, jak na pewno pomyślałeś stereotypicznie. Chciałam kiedyś nawet napisać o nich literaturę fantastyczno-naukową, ale zorientowałam się, że Pratchett już napisał. I tyle po moim bestsellerze, sławie i kasie. Znowu.
Oxwich Bay i jej parking mogą być dobrym punktem wyjściowym do dłuższych spacerów po okolicy. Ścieżki nie są bardzo trudne, chociaż po deszczu mogą być śliskie i błotniste; dobry but to podstawa, a i kalosz nie hańba, jak zawsze powtarzam.
No. To tyle słowem zachęty. Kuba nalega jeszcze, żeby powiedzieć o jednej piosence, bo on się dzisiaj czuje sentymentalnie, i musi się podzielić. Posłuchaj. Szumi. Pachnie. Ciepło. Cicho.
http://www.youtube.com/watch?v=56wLTjDEwzU
Cudnie.
Alem się wzruszyła ,łza sie kręci.Ja z kolei przez 2 dni z sentymentem wspominałam wiersz z Twojego dzieciństwa- „są cuda na tym swiecie o których nic nie wiecie ,jest taki zamek w górach co szczytem tonie w chmurach,i srebrny jest i zloty”.Pamiętasz?To odnośnie tych tu wedrówek.
..a smoki na to „co ty”.. :)
Lubie ten kawalek Grzesia. Tak. Fajny jest.
Pingback: o zapachu morza, Three Cliffs Bay i przemytniczym raju « Anna w Walii