To prawda, zaniedbałam się, ale nie mam chwilowo zupełnie czasu na nic, pochłonięta fotograficznym szaleństwem oraz rajdami po Różnych Instytucjach Celem; ale już, już dojrzewa we mnie Myśl i Przesłanie względem następnego wpisu, będzie dobrze.
A, i Kacka wróciła. Coś zakwakało pod drzwiami: ‚bry ja względem pieczywa. Acha, mówię, przyleciałaś sobie na obiadek, tak po prostu, mówię, a ładnie to tak znikać bez pożegnania, bez jednego słowa? Przekrzywia łebek i patrzy w wyrzutem: no ale o co ci chodzi. Przecież jestem. Głodna jestem. No tak, mówię sobie za klasykiem, decyzja o oswojeniu niesie w sobie ryzyko łez. Kacka wznosi oko do nieba. Jeeezu, czegoś ty się naczytała.
Tymczasem bardzo serdecznie pozdrawiam państwa, bardzo serdecznie.
Taka kaczka tez moze być przyjacielem wprawdzie dochodzacym i wyrachowanym ale zawsze sie człowiek troche pocieszy.Miłe to ze wraca.
a jakby co to zawsze można w buraczki…