Co roku w lecie w Cardiff odbywa się festiwal zwany Big Weekend (właśnie się zakończył). Zwykle składa się z policji blokującej ulice, przemarszu miniatury karnawału w Rio przez centrum, Zespołów na Scenie, karuzel, strzelnic do niewygrywania nagród rzeczowych, bud z hotdogami, bud z pączkami, bud z piwem i bud z watą cukrową. W tym roku menu wzbogacono o Witalija Kliczkę, znanego szachistę.
Ja tam jestem na takie tam jarmarki trochę za cyniczna; cynizm wzrasta mi proporcjonalnie do ilości niewypitego alkoholu; ale naród przybywa tłumnie, a nawet różne narody, i niektórzy się nawet dobrze bawią – w sumie warto sobie zajrzeć do Cardiff za rok chociażby po to, żeby wydawszy fortunę na przejechanie dziecka na karuzeli i hot doga wyrobić sobie własną opinię o życiu kulturalnym mas w stolycy.
Oprócz przemarszu miniatury karnawału z Rio ,wypisz wymaluj to samo co u nas na dni morza i parę pomniejszych osiedlowych imprez :).
Świat jest nieduży, jak kaczuszka, a maki są czerwone tak jak róże :)
Jarmark, jarmarkiem, ale zdjęcia są ekstra!
Dzięki, w sumie też mi się podobają, i to chyba główny pożytek z całego jarmarku.. :)
Wspaniała imprezka muszę kiedyś się tam wybrać. Na pewno przeżycie niesamowite.