o morderstwie z wielokrotnym użyciem topora, powrocie do dzieciństwa i zardzewiałych łydkach

Na tej całej emigracji to musi człowiek szczególnie dbać o ętelekt, bo nikt za niego nie zadba, ani pani w szkole, ani ksiondz na ambonie, ani przystojny pan w bibliotece (zawsze we wdzięcznej pamięci za wsparcie dobrym słowem w udręce przedzierania się przez gramatykę porównawczą języków słowiańskich) – no nikt. A przecież taki ętelekt to jest człowiekowi potrzebny. Postanowiłam więc dbać i nabyłam drogą kupna kilka acydzieł klasyki światowej, które to każdy szanujacy się ętelektualista powinien przeczytać, a często jakoś nie ma czasu, zajęty Prawdziwym Życiem, lub przeczytał za młodu, ale nie zrozumiał (bądźmy szczerzy, do pewnych dzieł trzeba po prostu dorosnąć). Klasykę nabyłam bardzo tanio (to lubimy) w sklepach charytatywnych; jest napisana w moim nowym języku, co zwykle wywołuje ból zębów, ale o dziwo tym razem nie. W kolejności przypadkowej na mojej półce pojawiły się więc (drżyjcie):

1)  Alicja w krainie czarów 2) Kubuś Puchatek 3) Bracia Lwie Serce 4) Czarnoksiężnik z krainy Oz 5) Ania z Zielonego Wzgórza

Jestem zbudowana zaskakującą łatwością obcowania z arcydziełami literatury światowej.  Taki np. Czarnoksiężnik z Oz. Jak na prawdziwą klasykę przystało, wszystko jest jasne, dobro walczy ze złem i zawsze wygrywa, a walczy np. za pomocą Blaszanego Drwala, który masakruje toporem 40 Strasznych Wilków. Okropnie się przestraszyłam, zupełnie odwrotnie niż kiedy czytałam o tym jako mała dziewczynka. No ale mówię, do klasyki trzeba dorosnąć.

Jak już dbamy o ętelekt, to jeszcze zadbajmy i o kondycję. W góry, panie, w góry.

Na przekór syberyjskim wichrom, własnym łydkom, szlochającym w skarpetę „wtf..?!’ oraz megaczkawce z przegrzania, zdobyłam, jak obiecałam, szczyt o wdzięcznej nazwie Corn Du w parku narodowym Brecon Beacons. Jakieś 860 m ponad poziom morza. Serdecznie polecam, jakby nic lepszego nie było akurat w telewizorze.

Pa.

3 uwagi do wpisu “o morderstwie z wielokrotnym użyciem topora, powrocie do dzieciństwa i zardzewiałych łydkach

  1. ludzik

    Skoro tak bardzo przeżyłaś Oz-a, to musisz uważać na mrożące krew w żyłach teksty z Kubusia Puchatka. Tam zawsze mnie wprowadzały w kiepski stan słowa owego bohatera: „Brzuszek burczy, bo się kurczy”! A na takie emocje trzeba być przygotowanym psychicznie, więc rozważ pory czytania tej lektury…
    Masz rację. Do klasyki trzeba dorosnąć. Mi wiele dzieł podobało się niegdyś, czego obecnie nie podzielam i odwrotnie. Dziwna kolej rzeczy… Widocznie coś się lepiej partycypuje na różnych etapach życia i sytuacji „geopolitycznej”.
    Zdobycia szczytu gratuluję. Patrząc na datę i element patriotyczny możesz to podciągnąć pod rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Pewnie są tacy, co w to uwierzą, a nawet dumni będą! Nie zmienia to faktu, że widoki i zdjęcia jak zwykle przednie, a tekst trafiony.

    1. Dziękuję, dziękuję, może być stan wojenny, nic tak nie generuje zainteresowania publicznego, jak dobra martyrologia. Brzuszek, tak, ale prawdziwy horror, ścinający białka w jajach kurzych przemysłowych, zawiera się w następującym fragmencie: ‚im bardziej Puchatek zagladał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było’. Zawsze doprowadza mnie na skraj histerii.
      Pozdrawiam, szlochając.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s