z dzienników pielgrzymki autokarowej do ojczyzny

Po pierwsze, nikt mnie nie uprzedził o Babie-Zegarynce, obok której przyszło mi usiąść (patrz pani, już 15 po, patrz pani, już 18 po, patrz pani, już 19 po, no co to będzie, patrz pani, to już za 20, właściwie prawie za 19-cie, chcesz pani draża, bierz dwa, no mówię bierz dwa, BIERZ, patrz pani już za 15-cie!! itd.) Podobnie, jak nikt nie przygotował mnie na kierowcę polskiego autobusu białostockiej (bez urazy) firmy Biacomex. Konwersacja nr 1.

dzień dobry! – poinformowałam radośnie.

bilet – odburknęło z wnętrza kierowcy.

proszę – poszło jeszcze z rozpędu.

przesiadka w Berlinie – zaburczało ponownie.

słucham? Nic nie wiem o żadnych przesiadkach.

ma przesiadkę w Berlinie mówię przecież.

A.

Pozostałe konwersacje były jednostronne i brzmiały następująco: – nie wpychać śmieci do siatek za siedzeniami! Tu jest kosz, co, nie widać?

No więc ja sobie myślę, że to taki folklor jest białostocki (bez urazy), który można szczególnie docenić po obcowaniu z nudną jak flaki z olejem obsługą w autobusach National Express. Dzień doberek, jak się dziś masz złociutka?? Daj walizeczkę. Jestem Mike, twój kierowca i radośnie zawiozę cię do Londynu, usiądź sobie wygodnie, zapnij paseczek, pozwól troskom odpłynąć w dal i ciesz oko widokiem tej oto pięknej autostrady M4, łączącej wschód z zachodem oraz naodwrót.  Fuj! Odstąp, szatanie.. Całe szczęście mój powrotny kierowca National Express o zabójczo ciężkim walijskim akcencie znał się trochę na białostockim (bez urazy) folklorze. Po wszystkich nudnych pożegnalnych uprzejmościach wrzasnął odświeżająco na jednego pana: oi! której części ‚nie wstawać dopóki autobus nie zatrzyma się w zatoczce’ nie zrozumiałeś?!  Z miejsca się zakochałam.

11 uwag do wpisu “z dzienników pielgrzymki autokarowej do ojczyzny

  1. ludzik

    To jedna z najgorszych rzeczy, jaka Ci się przytrafiła. Mogłaś jeszcze siedzieć obok śmierdzącej kulkami na mole starszej pani, albo politycznej gaduły… A tak? Przynajmniej nie musiałaś patrzeć na zegarek :)
    A ta nasza kultura „przewoźnicza”? Trochę nadal nam jeszcze brakuje do Europy…

    1. Ogólnie nie było źle, uciekłam od pani podczas którejś z licznych przesiadek, za co obraziła się śmiertelnie i na wszystkich pozostałych przystankach omijała mnie z daleka ze wzgardą.
      Z tego co słyszałam, to z tymi naszymi kierowcami to nie jest już tak źle, zakładam, że to ja miałam pecha, ale w sumie nie żałuję, bo się dobrze bawiłam:)

  2. Selena53

    Ja wprawdzie pare lat temu jechałam do Londynu bezpośrednio z Bielska -Białej bez jakich kolwiek przesiadek nie wiem Anno dlaczego tyle miałaś przesiadek? może coś się zmieniło …

  3. Julio, dzięki; o tak, podróż była rozrywkowa i pouczająca, postanowiłam nawet odbyc taką jeszcze raz jak już dojdę do siebie, czyli gdzieś za rok..

    Greciu, to nie słyszałaś dziecko, że Ryanair ma teraz w ofercie zwiedzanie kabiny pilotów z opcją potrzymania steru za jedyne £16.45 plus ubezpieczenie od kosztów transportu zwłok??

    Seleno, są różne opcje i ja wybrałam tańszą, z tego co wiedziałam z 1 przesiadką. Wyszły 3 w jedną i 4 w drugą :)

  4. kapsel

    To o kierowcach autobusów w naszym kraju, to święta prawda. Tzn. w czasie moich nielicznych podróży NE też spotkałam zrzędliwych kierowców, ale to jednak trzeba było mieć szczęście i trafić,a w Pl to niemal pewniak :D
    Jeszcze mi się kojarzą z ojczyzną i transportem proporczyki z (naszym) papieżen na szybie. Nie wiem czemu, teraz zaczęłam myśleć o Stasiuku Andrzeju. Dobranoc Pani..

  5. Jak Ci się znudzi zbytnia uprzejmość a nie będziesz miała akurat ochoty na folklor białostocki (bez urazy) – to możesz jeszcze pogawędzić z czeską biurokracją, z którą mieliśmy ostatnio bliskie spotkanie- masakra. Z drugiej strony mieliśmy też dziś spotkanie z czeską policją- i tu akurat było miło i uprzejmie a „pokuta” była niska:) ps. ja też uwielbiam Twój styl pisania.

Dodaj odpowiedź do greta Anuluj pisanie odpowiedzi