Po pierwsze, w bucie zimowym lewym odkryłam Grzyba. Wygląda na to, że mu się tam spodobało, bo postanowił osiąśc i sprowadzic rodzinę. Jak dotąd skolonizowali sandałek bez palca, buty do wędrówek prawie górskich na bardzo krótkie dystanse oraz pół kalosza w zeberkę. FASCYNUJĄCE.
Po drugie, na znak protestu przeciwko uciskowi struktur rządowych red. Jakubek wypalił ostatnio na przystanku autobusowym w T. półfajki . Kto żyje w UK wie, jakiej szaleńczej odwagi wymaga takie jawne złamanie prawa w tym kraju, i jak wielkie ponosi się ryzyko wydmuchując szyderczo dym prosto w twarz nalepki o kategorycznym zakazie palenia. OK, było już dawno po zmroku, wszyscy spali a red. miał na głowie kaptur po kolana, ale liczy się już sama intencja. Nie będzie (tu wstawic kto) pluł nam w twarz.
Poza tym red. jest niepocieszony, bo Ogryzek już nie będzie odwiedzał doktora P., bo dostał kupę kasy w spadku, natychmiast ozdrowiał, kupił wielką chatę na Podbeskidziu i zjeżdża do kraju czerpac zyski z agroturystyki i rolowania ZUSu. Życie red. będzie uboższe. Pod każdym względem. Spowodowało to u niego jesienną zadumę.
A poza tym co, poza tym, to w Walii nie ma dużo lasów, a te co są, to są jakieś kaprawe. Kiedyś były duże i fajne, ale zjadł je Przemysł. A teraz nie ma już ani Przemysłu, ani lasów. Za to Anglia nadal ma jedno i drugie. Np. taki las zwany Forest of Dean rozpołożony w dolinie rzeki Severn (tej od mostu) i rzeki Wye (tej od Ross-on-Wye, Hay-on-Wye i innych) na granicy z Walią. Przy okazji szybki konkurs: kto zna najdłuższą rzekę Wielkiej Brytanii? Nikt? Spoko, ja też nie. W każdym razie, teraz jest najlepszy czas na spacery po Forest of Dean; jest tam żółto i czerwono, a na parkingach mają budy z hot dogami i herbatą parzoną z torebek wielkrotnego zaparzu.
Na koniec dowcip tygodnia: bywszy zielonym z zazdrości względem gadżetów posiadanych przez Świeżo Zaprzyjaźnionych Holendrów, S. nabył drogą kupna nawigację satelitarną tomtom i niezwłocznie nastawił ją próbnie na drogę do Lidla (600m od domu). I co?! HA! HAHA! Zadziałało.
Całuski.
Jesien rzeczywiscie bardzo sliczna i klimatyczna :)
A u Ciebie jaka jest właściwie teraz pora roku??
po pierwsze zawsze jak tu wchodzę zachwycam się zdjęciami, ja dopiero zaczynam przygodę z foto ale chciałabym robić takie zdjęcia jak Ty, serio :)
a tak w ogóle to czym więcej oglądam europejską jesień(ta brytyjska to cud miód i łorzeszki-a mówią, że ta polska to najpiękniejsza na świecie) tym bardziej odechciewa mi się nadchodzącego lata. :)
A nie, nie, nie chcesz tej walijskiej jesieni, naprawdę nie chcesz..:) Może jest i przez chwilę ladnie, ale of kilku tygodni właściwie nie przestaje lac. Chrzaniony sezon monsunowy..
Bez dwoch zdan, najdluzsza rzeka w Wielkiej Brytanii jest oczywiscie Severn. A zeby bylo bardziej familiarnie, wyplywa sobie po sasiedzku ze zrodlem rzeki Wye z okolic wzniesienia Plynlimon w gorach Cumbryjskich (Kumbryjskich, Kambryjskich?), czyli w rodzimej dla pani autorki Walii. Zaczyna sie niewinnie (patrzac na fotosy, bo dopiero sie tam wybieram), a konczy w zatoce Bristolskiej w postaci najwiekszych przyplywo w UK (podobno ponad 8 metrow w gore i w dol), czego skutkiem ubocznym acz bardzo pozadanym dla oka jest tzw „Severn Bore”, czyli fala zwrotna pedzaca przeciwnie do nurtu rzeki a siegajacej nawet do 3 metrow w pelne pelnie ksiezyca.
W rzeczy samej, do tego fala jest podobno szczególnie atrakcyjna dla serferów. Widzieć, nie widziała, ale słyszała. Ten Plynlimon to jakoś tak fajnie nawet brzmi, może warto się wybrać.. Wye Valley to czysta przyjemność dla oka, zawsze, wszędzie.
________________________________
Pewnie, ze warto sie tam wybrac, bo i 752 metry nie do pogardzenia dla oka, kojacego dusze podszeptami pustkowia, jak i wydrapania na wlasnej mapie zainteresowan sakramentalnego „tu bylem”, w miejscu gdzie bierze swoj poczatek cos najdluzszego w skali Brytyjskich rzek. Cos jak bieg do zrodel, powrot do niewinnosci, czy przywrocenie utraconego czasu. Jakby co, to pod koniec maja bede tam pielgrzymowal na dwie nogi i mile bym widzial kazda kompanije cieszaca swoje oczy kolorami horyzontow w skali czlowieka ciekawego swiata, w ktorych oddycha.
Bardzo ładnie, ale pod koniec maja to ja będę pielgrzymować po Andaluzji. Nie ma mowy, żebym ją zamieniła na Walię, jakkolwiek bym jej nie lubiła; pogoda, rozumiesz. Chętnie poczytam jakąś relacyjkę, jeśli będzie Ci się chciało i będziesz pamiętał.