Nie jest źle. Na 10 czekoladowych mufinów (z dżemem truskawkowym) tylko jeden przywarł na amen. I proszę mnie nie atakowac pytaniami, jak to możliwe, że z dwunastu dziur w blaszce wyszło dziesięc mufinów, bo nic nie mogę za to, że mam patologiczną potrzebę wyżerania surowego ciasta z makutry. Winię rodziców.
Anyway. W pociągu z pracy zwykle jest fajnie, można grac na komórce, obcykiwac towary z Maesteg i zapomnieć wysiąść na swojej stacji (dwa razy). A także zawiązywać przyjaźń z gadatliwym Kevynem, chcąc niechcąc. Przyjaźń z gadatliwym Kevynem, chcąc niechcąc, zawiązuje się oczekując na pociąg spóźniony 43 minuty. Gada się więc, chcąc niechcąc, o tym i owym, w tej liczbie o wspólnej miłości do spacerów, które Kevyn odbywa najchętniej w nieznanym mi wcześniej miejscu o nazwie Afan Forest Park.
AFP znajduje się 10 minut jazdy samochodem od centrum Maesteg, miasta ludzi o szczególnym akcencie. Konkretnie tutaj:
Afan Forest Park składa się z 14 ścieżek spacerowych różnej trudności, pewnej ilości tras dla spokojnych, niewadzących nikomu rowerzystów rodzinnych, oraz kilku tras dla rozszalałych cyklistów górskich ekstremalnych – z czego podobno miejsce to słynie na cały kraj. Ja nie jestem cyklistą ekstremalną, ale czerpię ekstremalną satysfakcję z patrzenia jak inni się męczą.
No więc, w Afan Forest Park można sobie iśc na spacer przez las:
Można przejrzec się w kałuży, jak ktoś ma potrzebę:
Przejśc przez most nad rwącą rzeką:
Znaleźc sobie kijek, który ma pomóc we włażeniu pod górę, ale nie pomaga:
Ewentualnie pokontemplowac strugi deszczu siedząc sobie pod dachem byłej stacji kolejowej:
Romantycznie zwandalizowac własnośc państwową:
Albo rzucic okiem na dwustuletni zabytek przemysłu wydobywczego:
Można też ucieszyc się, że Afan Forest Park posiada swoje centrum informacji turystycznej z kafeją, w której można wypic herbatkę, zjeśc ciacho, nabyc magnes na lodówkę, wysikac się oraz zwiedzic mini muzeum górnictwa, jak już naprawdę nie ma nic lepszego do roboty. Acha, parking przy centrum kosztuje 3.25 za cały dzień. Nie patrz tak, też nie wiem skąd im się wzięło to niedorzeczne 5.
Opcjonalnie, zwłaszcza przy podłej pogodzie, można olać spacery, zostać w domu i dalej próbować upiec mufina kongenialnego ku czci Bree van de Kamp.
Jeśli zaś chodzi o pożytki z wii sport, to podejrzewam, że sąsiadka zza ściany może śmiało powiedziec, że polskie przekleństwa ma już przyswojone. NIENAWIDZĘ ping ponga kiedy nie wygrywam, czyli właściwie hm nieustannie. Wciąż nie mogę uwierzyc, jak bardzo potrafi mnie to wyprowadzic z równowagi. Ale przynajmniej przy tym się nieźle rozgrzewam, co jest bezcenne, gdyż, jak wykazały ostatnie badania, co czwarty dom w Walii jest mocno niedogrzany z powodu zbyt wysokich cen prądu i gazu. Że niby które to mamy to stulecie jeszcze raz..?
Po konsultacjach z N. doszliśmy do wniosku, że u bram owego parku (nie wiem, chyba od dupy strony) kiedyś kolektywnie sikaliśmy. Trzeba się wybrać i zobaczyć całoś, wygląda obiecująco. A muffiny, no cieszę się, że jakość Bree jest Twoim celem, tylko jak to się przekłada na moje próbowanie Twoich ciachów (doprecyzuję: kiedy i gdzie).
Obawiam sie, że musisz tu byc przy wyjmowaniu z piekarnika, w przeciwnym razie nie jestem w stanie niczego obiecac.
Ale piękne miejsce! Idealne na jesienne spacery :-) Narobiłaś mi ochoty na te muffiny i co teraz? Chyba będę musiała przespacerować się do sklepu i kupić jakieś ciacha bo ja talentem kulinarnym nie grzeszę.
Z innej beczki-nie myślałaś nigdy, żeby napisać książkę?;)
Pewnie, od dziecioka.. Napisac, może i byśmy wespół wzespół z Jakubkiem napisali, wydac w dzisiejszych czasach to nie problem jak się ma trochę kasy, tylko kto to kupi, pani.. Za mało gołych bab w treści ;)
Tak ,tak- książka to jest to ,popieram .Pamiętam te dziecinne książeczki pisane dla mamy i taty ,nawet niektóre się zachowały.Przynajmniej spróbuj.Muffiny super,chyba też upiekę :).
No! Piecz piecz. Czekoladowe z dżemem smakują zupełnie jak Twój murzynek przełożony powidłami :)
.Skoro się udały to może tak przepisik mi skrobniesz , nie będę eksperymentować .
No,,, może przepis skrobniesz. Potrzebuję pilnie sukcesu kulinarnego i odbudowania autorytetu u dzieciaka:) Zakwas nie wyszedł, powędrował do sedesu- Bartuś patrzy na puste opakowanie: O nie ma zakwasiku, to będzie już chlebek?
Zrób na drożdżach, pewniejsze :)
Mufiny wg przepisu stąd http://kotlet.tv/babeczki-razowe-z-dzemem, tylko ja użyłam zwykłej mąki, wiec nie wiem jak to to by wyszło z razowej. Przepis łatwy, pół godziny z pieczeniem i ciach, jest sukces kulinarno-wychowawczy!
Uwielbiam Twojego bloga za specyficzne poczucie humoru, rodem z Monty Pythona , czyli takie jak lubię najbardziej:-) Przy każdym wpisie opluwam monitor ze śmiechu! Odkrycie bloga Anna w Walii uważam za swoje odkrycie roku numer 1:)
O kurde! super :]