Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch!

Od razu chcę wyjaśnić: nie ma powodu do niepokoju. Wszyscy zdrowi. Zwłaszcza red. Jakubek, który co prawda upiekł jedenaście mufinów będąc na diecie, ale upiekł z mąki razowej, więc się nie liczy, nie? Poza tym miał ważny powód, bo odniósł kolejne zwycięstwo w walce z opresją wydobywając klienta z rodziną z dna rozpaczy finansowej, które to dno klient osiągnął na skutek tradycyjnego zlewactwa ze strony lokalnej beneficiarni oraz tradycyjnie niekompetentnej porady ze strony zaprzyjaźnionych z klientem ziomów.  Nikt mi nie wmówi, że to nie jest wystarczające usprawiedliwienie dla 11 mufinów, nawet bananowo-orzechowych.

Tak więc, jesteśmy wszyscy  jak najbardziej przy zdrowych zmysłach i tytuł wpisu, nie mieszczący się w przeglądarce, nie jest objawem zmurszenia mózgów na skutek ciągłych opadów.

Gdybym miała sporządzić listę widoków, które najskuteczniej zaparły mi dech w piersiach w skali walijskiej, a może i szerszej, to widok z kolumny jednego markiza na wyspie Anglesey w północnej Walii uplasowałby się spokojnie w pierwszej trójce. Zdjęcia nie wyszły jakieś rewelacyjne, zresztą byłam zajęta kręceniem filmu, który zresztą natychmiast mi się skasował, ale możesz mi spokojnie wierzyć na słowo. Wdrapujesz się na tę kolumnę jakiś czas, to prawda (ma 27m), i jest nawet trochę klaustrofobicznie, ale jak się wdrapiesz, i jeszcze jak akurat świeci słońce, to krajobraz rozpostarty przed twoimi oczami zwala z nóg; żadne zdjęcie tego nie odda.

Góry w tle to park narodowy Snowdonia, cieśnina poniżej nazywa się Menai. Most na zdjęciu na samej górze nazywa się również Menai, i jest jednym z najsłynniejszych i najłatwiej rozpoznawalnych w kraju. Drugi słynny most, którego tu nie widać, nazywa się Britannia; oba łączą Anglesey ze stałym lądem.

Z czego jeszcze jest znane Anglesey? 70% mieszkańców mówi po walijsku (!). Książę William stacjonuje tam sobie ze swoim helikopterem ratunkowym (to miło, że chłop sam zarabia na żony waciki). Mają tam ciężkie acz niezwykle malownicze zimy. I miasteczko o najdłuższej nazwie w Europie, i tu wyjaśnia się zagadka psychodelicznego tytułu.

Miasteczko, litościwie zwane w skrócie Llanfair PG, jest przyjemne, ale bez rewelacji; to nazwa jest magnesem na turystów, co jest poniekąd zrozumiałe.

Na Anglesey spędziłam tylko kilka godzin kilka lat temu, to zdecydowanie za mało; chętnie tam kiedyś wrócę. Polecam z czystym sumieniem wszystkim tuptusiom obieżyświatom.

Red. Jakubek zaś poleca co innego, bo ma inne priorytety.

 

14 uwag do wpisu “Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch!

  1. Będę mówił krótko: zazdroszczę Ci:)

    Ja sam zbieram siły (tych mam sporo) oraz finanse (tych nie mam w ogóle) na ponowne odwiedziny Cymru. Ale takie proper odwiedziny. Bo gdy sam tam bywałem zobaczyłem tylko Aberystwyth i najbliższe okolice.

    Chciałbym to zrobić jeszcze w tym roku, ale nie jestem pewien czy mi się uda…

    1. Aberystwyth też fajne. Nie ma jak studiować w takich sprzyjających rozkojarzeniu okolicznościach przyrody.. :) A najbliższe okolice to gdzie?
      Jak będziesz się wybierał, to daj znać. Chętnie zarzucę Cię lawiną bezcennych dobrych rad, zaczynając od: weź jeden płaszcz przeciwdeszczowy, dwie kalosze, coś od kataru..

      1. Nie musisz mi mówić o płaszczach przeciwdeszczowych. Byłem w Aber w jedno lato, kiedy UK nawiedziła największa powódź od lat czterdziestych:) W Borth pracowałem, jeździłem do Ynslas na wydmy, Aberdovey te sprawy. Ogólnie nie za dużo czasu było na zwiedzanie:) Dlatego właśnie gdybym miał jechać, to chciałbym zrobić to porządnie:)

          1. Ja miałem akurat szczęście i w Ynyslas była piękna pogoda, tam jest jakiś rezerwat przyrody, piękne plaże i wydmy. Tutaj dwa moje zdjęcia sprzed lat kilku:

            Beach

            Jeśli pogoda będzie ładna to tam jest przecudnie:)

  2. papuas

    Taaa…Walia to piękny kraj. Przynajmniej na Twoich fotografiach. Szkoda tylko, że taki mokry. Masz oko do wyszukiwania obiektów i rękę do aparatu. I raczej nie zmieniaj tego hobby!!!

  3. greta

    Z Twoich zdjęć, Droga Anno, w ogóle nie wynika, że w Walii kiedykolwiek pada deszcz. To zakłamanie!
    Jestem ponadto ciekawa tej listy widoków zapierających dech w piersiach, sporządź. Nashpoint by się tam znalazł?:)

    1. Znalazł. Ale mimo wszystko po Southerndown. Nie mogę sporządzić od ręki bo nic nie pamiętam. Muszę sobie przeczytać swojego bloga od początku :/

          1. greta

            Tak podejrzewałam po tym, jak w ramach przystosowania ewolucyjnego zaczęła mi wyrastać błona między palcami, a płuca zamieniły się w skrzela:/

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s