Dla śledzących losy kokonu chciałam powiedzieć, że już nie ma czego śledzić. Celem rozwikłania zagadki wykonałam na kokonie cięcie chirurgiczne poprzeczne wzdłuż, które wykazało obecność Wielu Jaj oraz Robala. Nakaz eksmisji wyegzekwowano w trybie natychmiastowym. S. ciężko to przeżył, bo nigdy wcześniej nie miał zwierzątka; bardzo się zżyli. Razem oglądali rugby, chodzili na ryby i doskonalili techniki unikania wszelkich prac gospodarskich. Trudno. Życie to nie bajka.
Przypomniano mi dzisiaj również, że oto właśnie stuknęła mi siódma rocznica przyjazdu do Walii i z tej okazji nie pokuszę się o żadne podsumowania.
Jeśliby zaś ktoś sobie chciał skoczyć na przejażdżkę przy tej strasznej zimie co jej u nas nie ma, to względnie niedaleko od Swansea są dwa sympatyczne miejsca: Burry Port i zamek Kidwelly. Osobiście mam do zamków stosunek luźno zaangażowany, ale okiem rzucić można dla odmiany, a poza tym na pewno gdzieś są jacyś pasjonaci. Chyba, żeby nie. Niedaleko jest jeszcze bardzo fajne Laugharne, o którym już kilka razy pisałam,; wszystko razem można połączyć w sympatyczną niedzielną wyprawę do średnio zaawansowanych oblatywaczy samochodowych. By google:
Mieścinka Burry Port szczyci się Amelią Earhart, taką babeczką, co jako pierwsza babeczka przeleciała Atlantyk. I właśnie tu sobie wylądowała, co upamiętnia niesympatyczna tablica umieszczona w porcie, całkiem sporym z resztą. Mają tam jeszcze fajową latarnię morską, i ogólnie dużo morza, piasku i przestrzeni. To lubimy.
Zamek w Kidwelly zaś, tradycyjnie jak przystało na zamek w Walii, był wybudowany przez Normanów dawno temu i wykorzystywany głównie przez Anglików do obrony przez Walijczykami. Dla tych, którym brakuje na tym blogu kultury podaję, że to tutaj nakręcono słynną pierwszą scenę z ‚Monty Pytona i Św. Graala’ (tą z latającą krową).
Temat jest odgrzewany, bo ja już sto lat nigdzie nie byłam, i się nie zanosi, bo w przyszłym tygodniu pan będzie reperował dach, potem rynny, potem strych, potem będzie zrzucał komin, potem jeszcze to i tamto a potem mnie już w ogóle nigdzie nie będzie bo poszłam z torbami. Tymczasem bardzo serdecznie pozdrawiam państwa, bardzo serdecznie.
O proszę:) Pojechałaś do Walii wtedy kiedy ja tam byłem pierwszy raz:)
Czyżby o tę scenę chodziło:
French Taunting
Fajną masz pogodę.
O tą, o tą, nie pamiętałam, czy sam początek czy zaraz po. Ta pogoda to była ze trzy lata temu :)
Earhart, a nie Eckhart.
Jak to dobrze, że ktoś czuwa nad moimi błędami. Czuję się bezpieczna.
w kwestii latarni- ale niska:) W kwestii zamku- fajny, Bartkowi by sie strasznie podobał
Niska, i jeszcze krzywa ;) do tego chyba już nie działa, ale kolorki ma boskie.
Jesli w koncu kiedys Szkocja przegra z Walia (mala szansa ale jest!) to z przyjemnoscia jadac na poludnie obfotografuje wspomniany przez Ciebie zameczek :-)
E, są lepsze:-) Szkocja moze wreszcie w tym roku, ciagle mi coś staje na przeszkodzie. Widzialam u was kilka fajnych wpisów w temacie, jak sie w koncu zdecyduje to skorzystam.
Korzystaj, a jak coś to pytaj, nie wszystkie relacje sa opublikowane… I zapewniam – niezależnie od pogody będziesz Szkocja zachwycona…