o kóltóże masowej, babie i dachu

Przeczytałam najnowszą książkę J.K. Rowling i mogę z całkowitą pewnością stwierdzić, że nie występuje w niej ani jeden czarodziej. Występują natomiast niziny społeczne i sporo Wyrazów, co fajne jest i lubimy. Jak również obejrzałam Django. Krew sika, trup się ściele, aczkolwiek liczba niezrzeszonych części ciał, w tym organów wewnętrznych, wydaje się być mniejsza niż w poprzednich filmach Tarantino. Świetny scenariusz, aktorzy, muzyka i last but not least: supergorący bohater pozytywny. Sześć kinomanek spłonęło żywcem; i to tylko na tym jednym seansie.

Pan Dachowy zaś pokonał wreszcie wszystkie bliżej niezidentyfikowane przeszkody i dotarł na mój dach zaledwie dwa tygodnie po terminie. Coś zainstalował, coś odinstalował, rozwalił płot drabiną i oświadczył, że teraz to już będzie super. Czekamy.

Słowo na niedzielę: przypowieść o Babie. Dzwoni Baba do radia BiBiSi i skarży się:  … i oni [Polacy – przyp. red.] ciągle robią zakupy w Home Bargains* i zupełnie nie kupują w normalnych drogich sklepach, wcale nie obchodzi ich, że przecież trzeba wspierać gospodarkę! Wiem, bo sama jestem prawie codziennie w Home Bargains i widzę!

Nic dodać, nic ująć pani kochana.

DSC_0018

*Home Bargains – jeden z najtańszych dyskontów z żarciem i wszelkiego rodzaju badziewiem.

8 uwag do wpisu “o kóltóże masowej, babie i dachu

  1. A jakiej jakosci tam jest zarcie?

    BTW: przypomniala m sie tu moja kulezanka z Kalafiornii, ktora swojego czasu lubila sie chwalic ze chodzi na zakupy ciuchowe do Bloomingdales (siec ekskluzywnych domow towarowych). Na osoby kupujace w dyskontach patrzyla nieco pogardliwie. A pod koniec miesiaca chodzila i pozyczala kase na minimalna splate miesieczna karty kredytowej. Usprawiedliwiala sie ze „no przeciez nie moglam nie kupic tej sukienki – taka slodka byla” ….a sukienki i torebusie miewala za kilkaset dolarow…

    1. Żarcie głównie w torebkach. Ugotowany ryż, zupki w proszku, puszki ze spaghetti, czipsy, ciastka, batony, takie tam. Tanie jak nie wiem co i niezawodnie pełne wartości odżywczych. Przechodzę obok codziennie w drodze z pracy i sklep jest zawsze pełen spasionych lokalnych beneficjentów systemu socjalnego. Znajome twarze rodaków owszem też się zdarzają, ale rzadko. Tam się robi takie zakupy jak np. środki czystości. Wciąż chyba jednak wolimy sobie gotować kupując w miarę świeże produkty. Polski sklep jest zazwyczaj pełen ludzi; kupują polski nabiał, wędliny, mięso, chleb, nawet warzywa; w sumie to cieszy.

      No wiesz Nina, wizerunek to czasem wszystko co ludzie mają ;)

  2. Ja kupowałem w Lidlu, ale też głównie produkty przeznaczone do późniejszego użycia w potrawie handmade przygotowanej. Kilka razy próbowałem tych gotowych rzeczy, ale tego się nie da jeść. Do polskiego sklepu zaglądałem rzadko, bo ceny były bardzo wysokie.

    Django to cudna rozrywka, w której jest wszystko. Łącznie z chwilą refleksji nad ludzkim losem. A dziś wybieram się na „Drogówkę” Smarzowskiego i coś czuję, że tak wesoło nie będzie.

    1. Nie da się, chociaż sporo ludzi tutaj daje radę, co jest dość przerażające. 1/3 populacji Walii ma rozmiar orki. Ceny w polskim są dość wysokie i nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek robił wyłącznie tam zakupy, nawet jakby chciał, ale jest nas tu tyle, że jak każdy kupi tylko paczkę paluszków to wystarczy żeby biznes miał się nieźle:)

      Może wyskoczę na Życie Pi jutro, od dawna chciałam zobaczyć. Chociaż ceny biletów są idiotyczne – dochodzą do dychy za jeden. Enjoy your show.

  3. greta

    Kupiłam ostatnio w HB zeszyt w linie i biografię Justina B.
    £1.69 to mój wkład w brytyjską gospodarkę. Choć nie jestem pewna w sumie, do jakiej kasy zalicza się Bieber…

    1. Zaczynam się martwić. Bierzesz jakieś witaminki Kiciu..?

      Co do wyjścia z recesji, to bym się za bardzo nie cieszyła. Zazwyczaj na drugi dzień rząd ogłasza sprostowanie.

      1. greta

        Nie biorę witaminek odkąd mam Biebera!
        Nie no, już 5 dni i wciaż jesteśmy wyszli z recesji, do czego zresztą też się przyczyniłam, bo za Twoją namową nabyłam e-50sofg…

  4. greta

    no i zaraz na drugi dzień podano, że GB oficjalnie wyszła z recesji.
    ale to ponoć z powodu zwiększonej sprzedaży sex toys po opublikowaniu bestsellerowej powieści „50 shades of Grey”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s