zmiana wystroju wnętrza

DSC_0082

Na wstępie mojego listu chciałam bardzo serdecznie podziękować za wszystkie życzenia urodzinowe, zwłaszcze te wieszczące rychłą karierę, sławę i pieniądz. Teraz to już tylko siedzieć i czekać na pomyślny rozwój spraw. To siedzę i czekam.

W przerwach w siedzeniu i czekaniu słucham szumu morza za oknem małego hotelu w New Quai, w zachodniej Walii (Cardigan Bay). Bo czasem trzeba sobie po prostu pozwolić. Zmienić wystrój wnętrz. Odzyskać perspektywę. Złazić nogi w jakichś ładnych okolicznościach przyrody. Potem dalej sobie pozwalać. Np. na Eton Mess. Już ci wszystko ładnie opisuję, no więc bierzesz gigantyczną bezę, kruszysz, kroisz truskawki/maliny na drobne i na wszystko zarzucasz bitą śmietanę. Zraszasz kropelką soku z truskawek/malin. W prostocie przepisu tkwi jego absolutny geniusz.

Wimbledon-Eton-Mess1

goodtoknow.co.uk

To moja trzecia wizyta w zatoce Cardigan. Jest wiele fajnych rzeczy związnych z tą zatoką, np. delfiny, które najczęściej widać z brzegu na zasadzie: o, tam, tam, delfin, patrz, patrz, no kurde, przecież mówię tam, nie widzisz, a dupa, już odpłynał. Albo miniaturowe wioseczki z portami. Bardzo ładne, ale w trochę smutny sposób. Większość kolorowych cottages należy do ludzi, którzy mieszkają w Anglii i zjeżdżają do Cardigan Bay raz do roku, na wakacje; taki stan rzeczy sprawia, że poza sezonem wioski przypominają atrakcyjne wydmuszki, ładnie odmalowane i puste w środku. Ponieważ zainteresowanie winduje w górę ceny nieruchomości, lokalni mieszkańcy nie mogą sobie pozwolić na kupno domu w swojej wsi. Rolnicy nie mają komu sprzedawać produktów, z wyjątkiem sezonu turystycznego. Lokalne społeczności kurczą się i zanikają. W eterze wybrzeża dominują setki angielskich akcentów; tu i ówdzie ktoś jeszcze wywiesza walijską flagę, ale nie wiem, czy na znak rozpaczliwego buntu wobec zachodzących zmian, czy po prostu jako atrakcję turystyczną. Smutne. A przecież Walia zachodnia to język walijski na codzień i chyba najlepiej zachowana kultura ‚prawdziwych’ Walijczyków.

DSC_0260

Z drugiej strony, jak bym miała kasę to też bym sobie taki domek kupiła. Wprowadziłabym się na stałe i pisała mrożące krew w żyłach thrillery o falach rozbijających się o murek.

nk

DSC_0048

I jeszcze, gdyby ktoś szukał imienia dla wioski, którą właśnie buduje, albo np. dla dziecka, to może skorzystać z już istniejących wzorów walijskich, np. z mojego osobistego faworyta właśnie z okolic Cardigan Bay: PLWMP (czytaj: plump). Wyobraź sobie jak wołasz do dziecka w supermarkecie: odłóż zaraz tego lizaczka Plump, nie ma mowy, zjadłeś już 17, mamusia już nie ma pieniążków, wstawaj z podłogi, ja najmocniej panią przepraszam, zwykle nie pluje na obcych.. Plumpeczku, nie gryź pana, przepraszam, ja za wszystko zapłacę, ojezu, gdzie te pie… lizaki..

1

Cardigan Bay to piękne miejsce, idealne, żeby się troche zgubić i trochę znaleźć. Gorąco polaca się czynną eksplorację. I jeszcze orientacja w terenie, dzięki uprzejmości nieocenionych google maps:

mapka

A gdyby kogoś interesowało więcej, to TU jest moja poprzednia relacja z Cardigan Bay. Enjoy.

Plwmp.

 

13 uwag do wpisu “zmiana wystroju wnętrza

  1. Polka w Szwecji

    Bardzo dobra sugestia z tym przemeblowaniem wnętrza:-) Od czasu do czasu warto przewietrzyć wewnętrzny „dom”.
    Moment z delfinami, bezcenny:D

  2. thomazque

    A nie dalo rady pojechac wyzej i obejrzec zatoke od strony polwyspu Llyn? Wzgledna dzicz godna odwiedzenia dla wedrusiow tuptusiow, bez sladow sezonowej fortuny rekwirujacej przybytki biednych Walijczykow.
    Podobno wg jeszcze obowiazujacego prawa angielskiego z zamierzchlych czasow, mozna strzelac z luku do Walijczyka pod pewnymi warunkami. Ciekawe co jest kryterium walijskosci…?

    1. Dało, jakoś ze trzy lata temu. Co prawda nie dotarłam za daleko w głąb półwyspu, ale cokolwiek zobaczyłam. Głównie komercję w postaci kurortów nadmorskich i cuda-niewidu o nazwie Portmeirion. I polską wioskę. Może jeszcze kiedyś się uda wybrać. Wybrzeże zatoki Cardigan zjeździłam właściwie wzdłuż i wszerz, odczuwam do tej części kraju dziwna czułość. Może to przez te delfiny..

      Co do kryterium walijskości, to dość skomplikowana sprawa na bardzo długą dyskusję; podejrzewam, że dla nosicieli jezyka to głównie język jest wyznacznikiem przynależności; dla tych co nim nie mówią – flaga w ogródku, rugby w telewizorze, niechęć do Anglików:) Chyba, zasadniczo i z grubsza, każdy, kto z obojętnie jakich powodów deklaruje, że czuje się Walijczykiem, nim jest.

      Tak, słyszałam o tym prawie, ale obowiązuje (well, nigdy nie zostało zniesione) tylko w niektórych angielskich miastach; sprawdziłabym czy jesteś we właściwym zanim:)

  3. thomazque

    Czulosc do delfinow zakladalaby umoczenie swoich czlonkow w wodach zatoki Cardigan i podrobienie dzwiekow wlasnego glosu do skali pulsaru lodzi powodnej. Chcemy takiego wyczynu? :)
    I have experienced that polwysep Llyn poza angielska baza wypoczynkowa, ma w sobie obszary pelne nieudeptanych traktow i przyciagajacych skupienie miejsc. Chocby wyspa Bardsey, lekko tejemnicza i pelna niedostepnosci – podobno tam zakopano krola Artura, prawda? Wzniesienia Pwll Bron-llwyn z widokiem na zatoke, Aberdaron, ze swoja miniaturowatoscia wszystkiego co potrzeba Brytyjczykowi do zycia – pub, szkola, kosciol, plaza, cmentarz, do tego breathtaking plaze Hell’s Mouth kolo Rhiw oraz moja ulubiona miejscowosc:Llanfihangel Bachellaeth – brzmi bosko!
    Niechec Walijczykow do Anglikow kaze przypuszczac, ze to niechec oparta na zasadzie, ze niby jestesmy inni, ale i tak ssiemy ten sam motyw lizania znaczkow pocztowych z wizerunkiem krolowej (nie trzebna lizac bo sa samoprzylepne), mimo ze w przeciwienstwie do was, mamy bezplatne recepty z tutejszego NHS. Troche jak Irlandczycy, szczycacy sie swoja odrebnoscia, ale poslugujacy sie jezykiem przodkow z rowna wprawa, co polski rolnik plugiem w Wielkopolsce.

    Nie wiem czy jestem we wlasciwym miescie do strzelania nawet do quasi Walijczykow (Walijek?), ale jesli to sa strzaly putto d’amore, to czemu nie? :)

    Swoja droga zawsze podobal mi sie slowotwor: walijska walizka :)

    Pozdrawiam

    1. Brzmi fajnie i po mojemu, wybiore się tam przy pierwszej sposobności. Chciałabym znowu do Snowdonii, to może jakoś razem się uda.. Króla Artura to zakopali w tylu miejscach, że sam pewnie już nie wie gdzie jest, bidok. Ta nazwa jest rewelacyjna, pozwolisz, że skradnę i wrzucę na listę obok swoich ulubieńców: Mwnt, Plwmp, Twmpa i Shwt :D

      Ta wielka niechęć, zauważyłam, rozpływa się w momencie kontaktów z ludźmi z krwi i kości. Jak zwykle..

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s