kryj się kto może

DSC_0262

Zasadniczo chodzi o to, że w taką niesympatyczną porę roku człowiek nielubiący siedzieć w domu ma dość ograniczone pole manewru. Leje i wieje, i jest najczęściej podle. W kwestii przygód większość ludzi stać co najwyżej na zawinięcie się w koc, oglądanie Hobbita i picie kakao.

Na szczęście ci pożądający świeżego powietrza niezależnie od pory roku zawsze mogą liczyć na kryjówki do obserwacji ptaszysk (bird hide).

W nocy takie kryjówki są zazwyczaj oblegane przez koneserów ziółek i nastolatków odrabiających lekcje; za to w dzień jest w nich cicho, sucho i przytulnie, można pić gorącą herbatę z termosu i medytować transcendentalnie godzinami czekając, aż coś przeleci. Albo nie przeleci. Można nawet zostać pasjonatem birdwatchingu. Pasjonata birdwatchingu poznaje się po lornetce, teleobiektywie dłuższym od kija do miotły oraz tej szczególnej umiejętności wyrażania delirycznej ekscytacji poprzez absolutny bezruch.

Największy szał bezruchu w kryjówkach powoduje zazwyczaj pojawienie się zimorodka (kingfisher). Przylatuje taki, siada na kiju i godzinami hipnotyzuje rybki w stawie; zapchana po dach kryjówka trzeszczy w szwach śledząc na bezdechu każdy mikroruch legendarnej ptasiny i fotografując bez opamiętania. Wszyscy modlą się, żeby im się nie zachciało siku.

zimo

Kryjówkę można znaleźć i skolonizować najczęściej nad jakimś stawikiem w rezerwatach przyrody (nature reserve), których Walia ma mnóstwo. Ogólnie polecam odwiedzanie wszelkich rezerwatów, bo to bardzo relaksujące. Czasem nawet może człowieku wyjść jakieś zdjęcie; szczególnie teraz, kiedy drzewa są łyse i ptaszyska nie mają się gdzie ukryć. Gratisowa dobra rada: w ziarnie jest metoda.

A tu proszę bardzo kilka ulubionych ptaszysk, ofiar moich fotosafari w Forest Farm Nature Reserve w Cardiff:

DSC_0411

a 220 a 059 dsc_0287 DSC_0097

No. To kryj się kto może.

15 uwag do wpisu “kryj się kto może

  1. Kerad

    Lubię czytać Twojego bloga bo jest luzacki i czasem trafia się tekścik który wybitnie mi pasuje. Jeszcze gdybyś strzelała te stalowe ptaszory… Przeklinałbym życie i wrzeszczał na całe gardło. Dlaczego?!!! Dlaczego?.!!! Dlaczego nie spotkaliśmy się w przedszkolu? :) Oczywiście żartuję. Fotki świetne. A ponieważ mam w sobie cos z narcyza, więc zapraszam do obejrzenia mojej ptasiej ferajny kiedy Będziesz miała chwilkę.https://www.facebook.com/fish.hunter.7/media_set?set=a.403473419698941.89205.100001088582087&type=3

    1. Imponująca kolekcja!
      Do stalowych jakoś nie mam zrozumienia, może jeszcze nie dojrzałam. Chociaż, jak byłam nastolatką to czytałam tony książek o dywizjonie 303, liczy się?:)

    1. Dalabys:) tylko wez ze soba termos i najlepiej jakies domowe muffiny. Spotkalam ostatnio desperata z ksiazka, podobno ze trzy godziny juz czekal :)

  2. warsztatmedialny

    To wy macie takie urzędowe, wręcz publiczne kryjówki? Kiedyś łaziłem zimą po Gorcach z ludźmi z koła fotografików przyrody. Miło było posłuchać opowieści jak buduje się kryjówkę gdzieś na torfowiskach, na drzewie czy gdzieś w tataraku… Niezwykłe. Oczywiście żaden z nich nawet na mękach nie zdradzi gdzie ma swoje upatrzone miejsca. Prawie mnie wciągnęło. Ale jak pomyślałem, że najlepsze foty wychodzą o 4 nad ranem w wilgotny poranek, brr… dałem sobie spokój. Ale w takim publicznym schowku, z gorącą kawą to może – jako urodzony mieszczuch – pewnie też bym się skusił.

    1. O, to u nas takich nie ma?? Popatrz, nie wiedzialam. To takie drewniane chatki ze szparami na poziomie oczu. Ptaki czy zwierzaki, co tam podgladasz, nie wiedza o ludzkiej obecnosci; co cwansze tylko wyczajaja, ze w okolicach tych dziwnych prostokatnych konstrukcji mozna zazwyczaj dobrze sobie podjesc.

      Ja bym sie chyba skusila na te 4 rano.. :)

      1. warsztatmedialny

        U nas jakoś zwierzaczki unikają podobnych budowli. Może kojarzą się z amboną i to wcale nie kościelną? Ale tak naprawdę to fajny pomysł! Muszę się wziąć za produkcję budek. Tylko jak je nazwać? Skoro myśliwi mają ambonę to może… konfesjonaliki?

  3. Monika (Polka w Szwecji) też za ptacurami się ugania. Powariowały kobiety! Zima zaszkodziła czy co? Myślałam, że moja siostra to ostatni przedstawiciel gatunku „podglądacza przyrody” ;)
    A poważnie – ładniutkie zdjęcia. Do mnie ptaszynki same na podwórko zlatują, ruszać tyłka z kuchennego krzesła nie muszę, by na robiny, wagtaile i różne wróble popatrzeć. Ale kingfishera to tylko z albumu znam, a album mam ładny :)

    1. Do mnie tez przylatuja, ale mimo wszystko to jednak nie to samo. Robin w karmniku nie wprawia mnie w az taka ekscytacje :)
      Mnie ptaki relaksuja, przywracaja proporcje. Jeszcze jak sie ustrzeli jakiegos rzadkiego..

      1. Ładne hobby. Sama lubię patrzeć na drzewa i wodę (tę w rzece i tę w oceanie). Szelest liści i szum wody łagodzą moje nastroje. Z ptakami odwrotnie, dopóki one są na podwórku, a ja w domu jest ok, ale nie lubię być w ich pobliżu. Uraz z dzieciństwa – gołąb kiedyś zahaczył o moje włosy i paskud wyrwał ich trochę, ale przede wszystkim przestraszył mnie okropnie, bo łomotał mi po głowie skrzydłami. Do dziś omijam gołębie i cieszę się, że na mojej wsi ich nie ma. Ani jednego ;)

  4. Masz kobieto cierpliwosc…imho najbardziej udane zdjecie to dsc_0287-2
    Drama az ocieka, i ze „bede bronil swoic okruchów az do ostatka!” oraz „a chcesz w dziób?” :)

Dodaj odpowiedź do warsztatmedialny Anuluj pisanie odpowiedzi