No więc, wyszłam dziś z domu z jasno ustalonym celem takim a takim. A potem, jak zwykle, nieśmiertelne o, a cio to..? zaciągnęło mnie na jakąś boczną, zupełnie przypadkową i nie rzucającą się w oczy ścieżkę. A tam, nad rzeczką, opodal krzaczka, mieszkała.. smok.
Nawet kilka. I elfy. A na ławce wystruganej z pnia drzewa mieszkał koleś mikrej postury, mogący od biedy uchodzić za hobbita; nie wiedzieć czemu uciekł przy próbie nawiązania kontaktu. Co jest, przecież nie gryzę, fakt, że fryzjer się kłania, i siłownia, ale żeby zaraz tak człowieka od razu skreślać. I był jeszcze ptaszek drapieżny nad głową. Najwięcej dramaturgii wprowadziły krzaki kolczaste, przez które kazało mi się przedzierać nieśmiertelne co, ja kurde nie dam rady? Jak zwykle utkwiłam w połowie drogi i pewnie siedziałabym tam do tej pory, odarta ze skóry i z godności, ale na szczęście przypomniałam sobie o herbacie w termosie i herbatniczku, zwłaszcza herbatniczku, i wstąpiły we mnie siły herkulesowe.
Dotarłam do ławeczki, czule ściskając termos; herbatniczek, jak się okazało, wypadł mi z torby podczas walki z kolczastym buszem. Siedzę. Z zainteresowaniem podziwiam krwawe graffiti na łydkach i dłoniach; ptaki śpiewają, jakby zaraz miał się świat skończyć, słońce łaskocze twarz. Jest dobrze. I nagle zaczynam się zastanawiać, czy to ja widzę rzeczy przeciętne jako szczególne, czy inni po prostu nie umieją patrzeć? A może rzeczywiście jest tak, że piękno jest w oku patrzącego. Walia to nie wodospady Niagara, nie uderza rozmachem w twarz, nie powala na kolana; Walia wsącza się delikatnie i niepostrzeżenie pod skórę i pozwala głęboko odetchnąć.
Oprócz błękitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba.
W sumie czy to ma jakieś znaczenie co i jak widzą inni?
Tak, piekno jest zdecydowanie w oku patrzacego :)
Ten smok to wyglada, jakby mu jęzor z paszczy kąsający wychodził, a to tylko gałązka…
Byc moze z Walia tak jak z Shire :) urzeka czym innym niz spektakularnoscia :)
Tolkien w dużym stopniu inspirował się Walią, językiem i krajobrazem, konstruując świat Śródziemia, i ja to często widzę jak tak się włóczę przez ich góry i lasy. Klimacik, pani kochana, jest, chociaż znów pewnie wiele zależy od tego, na ile człowiek jest otwarty i chce coś zobaczyć.
No z tym smokiem tak jakoś wyszło, nawet nie zauważyłam :)
Na mnie robią wrażenie własnie takie detale, tu coś, tam coś, listek, gałązka, ptaszek, pół płotka, dziura z wodą, gwóźdź i sznurek… Niagara, tej ilości wody nie da się na jednym zdjęciu zmieścić ;)
A herbatnik miał rację, że zwiał! On się bał tej całej afery o bikini ;) Jak mu się uda dopłynąć do irlandzkich wybrzeży, przyjmę go ze wszystkimi honorami :P
Z tą Niagarą to dałaby radę.. mam taki szeroki obiektyw, że mogę się fotografować z tyłu i z przodu jednocześnie:)
Hahaha, a czubek głowy i podeszwy też dajesz radę na jednym zdjęciu zmieścić? :D
Też zgadzam sie z tezą, że piekno jest w oku patrzącego.
Szczególnie miłe dla oka są (moim skromnym zdaniem) malownicze zakamarki, ścieżki, ścieżynki, miejsca czasem zapomniane, a emanujące szczególną atmosferą …
Czasem myślę, że do tego trzeba być fotografem.. Aparat nauczył mnie dostrzegania więcej.
Zgadzam się :)
jedne rzeczy podobaja sie wszystkim a inne jednostka ,w sumie tak chyba lepiej
Są rzeczy które podobają się wszystkim. Np. ten blog.
;]
Dobrze jest móc widzieć świat dookoła. Potrzeba do tego jasnego umysłu i chęci patrzenia. Większość ludzi mało widzi dookoła siebie. No bo np. kto na co dzień patrzy w rozgwieżdżone niebo? (pomijając fakt, że niebo w mieście jest „zabite” światłami cywilizacji) Niewielu ma czas i ochotę przystanąć i się rozejrzeć. Dobrze, że ty masz (jeszcze) :)
mam nadzieje, że mi tak zostanie.. :)
Myślę, że to się albo ma, albo nie. Nie stracisz raczej, jesteś bezpieczna;)