kromka z dżemem

BeFunky_P1080920.jpg

Mieszkam w Not Much. To nie jest oficjalna nazwa, ale za to bardzo adekwatna; wpadłam na nią podróżując po Anglii, gdzie często spotyka się położone po sąsiedzku Much Cośtam i Little Cośtam. Np. Much Wenlock i Little Wenlock. Much w tym przypadku tłumaczy się raczej jako duży, a nie dużo; chociaż mnie osobiście idea z Dużo Wenlocka i Troszkę Wenlocka urzeka. Ale ja jestem byłą językoznawcą, a językoznawcy to dziwni ludzie, nawet byli.

Zasadniczym minusem Not Much jest to, że nic się tu nie dzieje. Zasadniczym plusem jest to, że nic się tu nie dzieje.

DSC_0074

Ale kiedyś, dawno, się działo. Węgiel wydobywano, żelazko wytapiano, cegły.. ehm.. cegłowano. W latach 80-tych pani Thatcher, zwana w tych okolicach pieszczotliwie fucking bitch, zlikwidowała nierentowny jej zdaniem przemysł (ktoś pamięta te słynne strajki górników pacyfikowane przez policję pokazywane w polskiej telewizji szczególnie chętnie jako przykład opresji robotniczej?) i tym samym wiele miejscowości w tej okolicy zmieniło się w podupadłe dziury na zasiłkach borykające się z masą problemów społecznych. Niektóre niewiele się od tego czasu zmieniły. Buzujące niegdyś życiem Not Much składa się obecnie z dwóch wyjątkowo przeciętnych ulic, kilkuset domów, dwóch pubów, Stacji Pciągowej z wiecznie zepsutą tablicą informacyjną i high street w postaci Lidla. Stacja Pciągowa była kiedyś ważnym węzłem kolejowym obsługującym dziesiątki, jeśli nie setki pciągów dziennie, obecnie posiada jeden czynny tor i dwie destynacje: Tam i Zpowrotem. Liczba mieszkańców wynosi coś około 1500 głów całych, plus kilku półgłówków wąchających klej w okolicznych lasach oraz mój sąsiad Gryf, który ma keszu jak lodu, ale ciuchy pierze w rzece, bo tak się nauczył jako dziecko w czasie wojny (Gryf jest jednym z tych słodkich gawędziarzy, którzy używają mnóstwa słów żeby przekazać absolutnie nic, i jestem nim głęboko zafascynowana). Wiesiuń nie posiada nawet, o zgrozo, własnego sklepu z rybą z frytami, co w Wielkiej Brytanii jest synonimem ostatecznego zaniku statusu społecznego. Tak jak mówię. Not Much.

station

Stacja Pciągowa kiedyś, photo courtesy of Adrian King..

P1080889c.. i dziś, courtesy of me.

We wsi nie ma śladu po burzliwej industrialnej przeszłości, ale za to lasy dookoła niej obfitują w różne Malownicze Ruinki, Tajemnicze Stawiki, Schody Do Nikąd i inne Ślady PoCzymś, np. po kopalni. Kopalnia weszła do historii światowych nieszczęść eksplozją z 1892 r, która zabiła 112 mężczyzn i chłopców, czyli ponad 80% pracowników, produkując w rezultacie 60 wdów i 153 półsieroty i prawie unicestwiając lokalną społeczność. Na zdjęciu skromny pomnik upamiętniający katastrofę; kamieni jest dokładnie tyle, ile było ofiar. BHP w tamtych czasach należało do sfery science-fiction.

P1080882

DSC_0452

Niedługo potem kopalnia została zamknięta. Otwarto ją ponownie na chwilę w latach 60-tych; po czym definitywnie zamknięto (fucking bitch) i utworzono na jej miejscu rezerwat Za Rogiem. Utworzono go dla mnie, żebym mogła radośnie odkrywać nowe ścieżki i eksplorować tajemnicze zakamarki. I właściwie to się egoistycznie cieszę, że cały ten buzujący zadymiony przemysł sobie poszedł dokąd tam sobie chodzą buzujące zadymione przemysły. Prawdopodobnie do Chin. I niech sobie tam zostanie.

BeFunky_P1080867

Acha, w czasie drugiej wojny światowej produkowano tu coś ważnego dla losów świata, ale nie do końca wiem co, bo się nie znam na wojnach.

Ale żeby nie było, że okolice Not Much to same krzaki bez żadnej wartości kulturalno-oświatowej. W sąsiedniej wsi mają tzw. private shop, czyli stary poczciwy sex shop, ze szczelnie zasłoniętymi oknami i wywieszką tylko dla dorosłych. Rzadkość w tym kraju. Przez kilka lat sklep szczycił się posiadaniem swojej własnej Grupy Protestu w liczbie jednej babci. Grupa z zaangażowaniem pikietowała sklep w każdy dzień roboczy przez dwie, trzy godzinki, dzierżąc w ręku teksturowy baner z napisem ban the filth (zakazać tego plugastwa). Czasem podobno przy tym szydełkując. W co zimniejsze poranki panie sklepowe wynosiły Grupie Protestu herbatkę i herbatniczek; oddawano się radosnemu narzekaniu na pogodę i krytykowaniu poczynań rządu, po czym panie wracały do sklepu, a Grupa do Protestu.

Niestety Grupa zmarła kilka lat temu, przechodząc tym samym do panteonu lokalnych legend; wieść niesie, że jej odejście paradoksalnie przyczyniło się to do spadku popularności sklepu.

Ogólnie, nawet trochę lubię tę swoją wieś. It’s Not Much, but it’s enough.

BeFunky_Chromatic_1s

A w kwestii kromki z dżemem? Dawno nie jadłam, ot co.

DSC_0068

25 uwag do wpisu “kromka z dżemem

  1. Piotr

    Brak shopu z chips&fish? Dir Got, co za upadek, to to nie może należeć do Anglii ani tym bardziej bardziej do Królestwa Zjednoczonego. Idę o zakład, że byłaś w Irlandii ale oszołomiona zapachem octu straciłaś poczucie miejsca.

  2. Toż Ty w metropolii mieszkasz :) Dwie ulice masz i Stację Pociągową. I Lidla. I dwa puby. I Ty mówisz, że nic się nie dzieje? To nie wiesz jak wygląda nic :)
    Za moim domem jest jeszcze dom „Baby Jagi” a potem tabliczka „Koniec Świata”. Teraz na drzewach gęste liście, więc nawet świateł u sąsiada (i u Baby Jagi) nie widzę. Pociągu i stacji niet. Przystanku autobusowego też brak. We wsi sklepu nie ma. Do najbliższego mam 4km przez las. Dwa razy w tygodniu przyjeżdża taki na kółkach (ciężarówka ze spożywczo-przemysłowym zaopatrzeniem).
    Jeszcze do niedawna przez wieś biegła szrutówka. Dwa lata temu położyli asfalt. Ale kończy się jakiś kilometr od mojego domu. Coś tyczą, więc chyba (niestety) chcą kłaść dalej. Ale podsunęłaś mi pomysł. Zostanę grupą protestu przeciwko nowej drodze. Może całą rodziną zostaniemy. Precz z cywilizacją :)
    A poza tym mam las. Dziki i sarny podchodzą pod płot. Bobry budują żeremia, można spotkać łosia. Wokół stawy, bajorka, rzeka i strumyczki. I NIC się nie dzieje.

    1. Piękne Nic. Ale co, nigdy, ale to nigdy nie masz ochoty wyrwać się do jakiejś szaleńczo rwacej naprzód cywilizacji? Tydzień w Londynie? ;) Ja czasami mam potrzebę wypić kawę w dużym mieście, pogapić się na ludzi. W idealnym świecie mieszkałabym sześć miesięcy w zapadłej dziurze na Krecie i sześć w kamienicy nad Sekwana :)

      1. Dzieci uczą się w Wielkim Mieście a i mnie czasem tam zagonią sprawy zawodowe. Więc nie jestem zupełnie odcięta od cywilizacji. Czasem brakuje mi ludzi. Ale do szumu wielkich miast mnie nie ciągnie. Tydzień w Londynie albo w Paryżu? Ok, chętnie , Pół roku? Nie wiem. Za szybko, za głośno. Potrafię się przystosować, ale chyba już mi się ie chce :)
        Kraje śródziemnomorskie to co innego. Takie wybrzeże Grecji czy Chorwacji… Może, kiedyś, na emeryturze pojadę tam grzać stare kości :) Będę ręcznie tłoczyła oliwę z oliwek i robiła „etniczne” pamiątki dla turystów :)

    1. Taka metropolia to jednak człowiekowi dostarcza o wiele więcej wszelkiego rodzaju inspiracji, nie mówiąc już np. o perspektywach lepszego zatrudnienia. Chyba, że się pisze bestsellery, to można siedzieć na wsi, ale wtedy już niekoniecznie walijskiej. Południowe Włochy czy inna Kreta.. :)

      1. Nie no perspektywy zatrudnienia oczywiscie, nie ma nawet co mowic. Inspiracje…po prawie 3 latach tzw. zycie towarzyskie jakos przestalo mnie pociagac, a z drugiej strony na takie fanaberie jak teatry, sztuki i inne takie za czesto tez nie bardzo, bo kultura to jednak droga impreza…
        No a ja mam zwaz, przynajmniej jak narazie, ten komfort, ze moge wybrac sobie lokalizacje jaka chce, byle byl w miare dobry dostep do Internetu…
        W gory, w gory mnie ciagnie…
        A pokazesz kiedys swoj domek? Chociazby we wpisie zahaslowanym :)

        1. Mój domek to takie samo not much jak wiocha dookoła, co tam pokazywać, pani kochana.. :) Zazdroszczę Ci trochę tej swobody zawodowej. A myślisz czasem, że Argentyna to jeszcze nie koniec przeprowadzek?

          1. Czasem w istocie mysle – w koncu nie mam tutaj nawet pobytu, wiec…jak narazie jednak nie mam lepszych pomyslow, i dopoki jakas ewentualnosc nie zamajaczy na horyzoncie, to bede sie trzymac Argentyny :)

  3. Do Much Wenlock mam niedaleko :) I też mieszkam na rozkosznym uboczu. Dzięki temu nauczyłam się robić listy zakupów, bo doświadczenie udowodniło, że jak zapomnę o maśle do ciasta to stwierdzenie „wyskoczyć do sklepu” staje się czystym sarkazmem.
    Historia Grupy Protestu mnie zachwyciła!

    1. O ja.. i jak, i jak? Powiedziałabyś, że Wenlock Duży, czy Dużo Wenlocka, czy obie opcje jednak na wyrost?? Muszę to wiedzieć :)
      Listy zakupów są absolutnie nieocenione; notoryczne ich zapominanie doskonale wpływa na mięśnie nóg.

      1. A wiesz, że nigdy nie zastanawiałam się, czy Wenlock Duży czy Dużo Wenlocka? To jest dobry temat na rozprawkę, muszę to przemyśleć :)

        A może Duże Wenlock? (kwestia rodzaju jest niesprecyzowana).

        1. Też ładnie. Moment, grzebię we źródle. Wg Madrej Ksiażki o pochodzeniu nazw Wenlock oznacza naprawdopodobniej ‚biały obszar otoczony ogrodzeniem’. Biały podobno z powodu skał wapiennych które tam macie. A much pochodzi od starangielskiego mycel, co oznacza
          great. Co zaś otwiera pole do dalszej radosnej (nad)interpretacji.. mogłabym tak latami :)

  4. kate0068

    Aniu ja tez mieszkam w takim uroczym Much Wenlock w Irlandii ,jedna glowna ulica, i kilku pobocznymi,ale za to 4 supermarketami ,i duza iloscia pubow.Takie nieduze miasteczka maja swoj niepowtarzalny klimat.I choc nie duze ,zawsze odkrywa sie je na nowo.

    1. Moje Not Much ma co najwyżej klimat deszczowy.. ale okolice są piękne, a mój ogród otaczają drzewa, wzgórza i parę rezerwatów, i to mi w sumie wystarcza :)

  5. pięknie piszesz o swoim Not Much. Opowieść o babci Trzymającej Władzę..tfu!! Grupie Protestu jest prześmieszna.
    Wiesz że zwiedzałam niedawno byłą kopalnię w Irlandii i pan przewodnik (były górnik) powiedział, że gdyby wtedy gdy się zatrudniał będąc młodym chłopcem, miał taką wiedzę na temat zasad bezpieczeństwa jaką ma teraz to w życiu by się nie zatrudnił.

    1. Podejrzewam, że nie miał wtedy specjalnie wyboru. Takie historie zawsze mi uświadamiają, ile mam w życiu szczęścia. Płaszczę tyłek przed kompem spijając hektolitry herbaty, umrzeć w pracy mogę najwyżej z nudów. Inny świat.

    1. No to zależy. Rano najczęściej smoothie szpinakowe; pod wieczór zdarza mi się oglądać wiadomości, ale po prawdzie coraz rzadziej.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s