Ale jeśli tu jest tyle Elvisów, to jak rozpoznamy tego prawdziwego? Zapytał Jakubek, powszechnie znany z zadawania tego typu pytań. Bez problemu, odpowiedział z wrodzonym sarkazmem S. to będzie ten który z rozpaczy rzuci się z dachu najwyższego budynku w mieście.
No więc, festiwal Elvisa w Porthcawl. Podobno jeden z największych w Europie, jeśli nie w świecie. Oszałamiająca frekwencja, piwo leje się strumieniami. Karuzele w odrapanym wesołym miasteczku nie nadążają z przerobem. Puby zacierają rączki. Podobnie stragany z perukami. Każda wystawa sklepowa ma coś z Elvisa. Granicą jest wyobraźnia ludzi handlu, a ta jak wiadomo potrafi być nieskończona (zawsze mi się przypomina zakład pogrzebowy w Bournemouth, który z okazji olimpiady w Londynie udekorował swoje okna stosownymi emblematami entuzjastycznie wspierającymi team GB). Zewsząd dobiega Jailhouse Rock i A little Less Conversation. Ulice oblegają tłumnie Elvisy w każdym wieku i o każdym gabarycie; najpopularniejszym modelem jest bez wątpienia Elvis Późny, pękaty, pod 50-tkę, odziany w obcisły kombinezonik i z Lokiem. Wśród pań w określonym wieku szczególnym zainteresowaniem cieszą się GI mundury z okresu kiedy Król przebywał w armii. Co bardziej utalentowane Elvisy komercyjne śpiewają za kaskę po teatrach i pubach, pozostałe wystają na rogach i zbierają na piwo fałszując wdzięcznie Love Me Tender i zarzucając bioderkiem ku uciesze dam. Im dama bardziej wstawiona, tym bardziej wyrozumiała względem braków wokalnych i wizualnych Elvisa.
To nie jest chyba prawdziwy Elvis, mówi Jakubek niepewnie, chyba nie idzie mu za dobrze. Nikt nie klaszcze. Wszyscy pobiegli do baru i kłócą się, że czemu nie wolno brać po trzy kufle na raz. Przepraszam, zwraca się S. (który jest wielkim fanem Króla) do pana policjanta wskazując na niezrażonego brakiem zrozumienia publiczności Elvisa, czy mógłbyś aresztować tego człowieka za zbrodnie przeciwko ludzkości i obrazę uczuć religijnych? Niestety, odpowiada pan policjant, na tej podstawie aresztowaliśmy już siedmiu. Wyczerpaliśmy limit. Mamy cięcia.
Można nie lubić. Można prychać na kicz. Machać ręką, że odstąp szatanie. Ale Elvis w Porthcawl z roku na rok obrasta w siłę, jest coraz bardziej pstrokaty, roześmiany i wyluzowany. Stosunek do tego typu imprez myślę ociepla się wprost proporcjonalnie do ilości spożytego alkoholu. Trzeźwi wytrzymują do godziny. Czasem krócej. Ja jestem zwykle niestety trzeźwa.
Co..? Ja..? Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak dobrze się bawiłam. Jaka mina? O co ci kurde chodzi??
Żałuję, że nie mogłam tam być :-(
PS.Ten samotny zanurzony w tęsknych zapewne myślach jest intrygujący!
Mój ulubiony. I tak se usiadł, i tak se siedział, bidok.
A czemuś nie podeszła?
Od kiedy rozumiem angielski nie mogę mu wybaczyć tego jak przeraźliwie głupie są teksty jego piosenek.
Może on też zrozumiał i dlatego tak się przejął aż usiadł?
Przemawia do mnie ta hipoteza.
Wiem, że to seksistowskie, ale Elvis była kobietą.
Nie dam się sprowokować. Nie powiem ani słowa o Skłodowskiej Curie.
Tak, im wiecej alkoholu, tym dluzej mozna wytrzymac. Tak mi sie, kurde, zaraz Las Vegas przypomina :) tam podobnie :)
Znaczy, już nie muszę jechać :]