miasto bez rzeki

edi

Kilka rzeczy uderzyło mnie w Edynburgu, ale chyba żadna tak mocno, jak brak rzeki płynącej środkiem miasta. Weź Paryż. Weź Londyn. Weź co chcesz z tych wielkich światowych miast, i najczęściej będzie tam sobie przepływał jakiś mniej lub bardziej interesujący ciek wodny wykorzystywany radośnie do łupienia turystów pod postacią zorganizowanych rejsów. W Edynburgu mają tylko mosty. A pod mostami przepływa sobie.. dworzec kolejowy. Fakt, sprytnie zaprojektowany żeby przypominać fale rzeki, ale jednakowoż. Dworzec. Jak… ekscentrycznie.

Druga rzecz: jak większość dużych brytyjskich miast Edynburg zmienia się w tygiel multi-kulti; łatwiej było mi wychwycić na ulicy język hiszpański niż szkocki akcent. W sklepie z kiltami Hindus. W kafei Włosi i kolorowy Meksyk (pyszny, nawiasem mówiąc). Trochę mnie to rozczarowało. Globalizacja pozbawia świat jego wyjątkowego charakteru, unifikuje. Zwykle nie mam z tym problemu, lubię; ale pojechałam do Edynburga po Szkotów, i nie znalazłam. Nie licząc dwóch kobziarzy (o’matko..) i jednej kolesia przebranego za Mela Gibsona. Fakt, byłam tam tylko niecały dzień. To prawie nic. To co mówię właściwie nie jest nawet opinią, to zaledwie impresja. Być może jeśli pojadę tam znowu wrażenie będzie zupełnie inne.

Trzy: brudny piaskowiec może być bardzo atrakcyjny wizualnie. Architektura miasta składa się z tysięcy kamienic, zaułków, placyków, podwórzy, parków, starych cmentarzy, wąskich pasaży poprzetykanych żyłami rur i rynien; wszystko razem stwarza bardzo fajną autentyczną atmosferę. Sprawia, że Edynburg odbiera się jako żywy organizm, w którym pod przykrywką nowoczesności bije autentyczne spracowane serce miasta z przeszłością.

Edynburg oferuje szczodrze tym, którzy potrzebują zatrzymać się w codziennym miejskim biegu, położyć się na ławce w parku z widokiem na zamek, wygrzać twarz w pierwszych promieniach słońca. Rozkładamy się i my, i wdychamy głęboko zapach, kolor i dźwięk miejskiej wiosny. Z placu zabaw dobiegają krzyki i śmiech dzieci, gołębie wykonują swoje odwieczne u-hu-hu, za plecami zadziwiająco przyjemnie brzęczy przytłumiony kwitnącymi krzewami gwar ulicy, klaksony samochodów, czasem syrena karetki. Na innych ławkach równoległe światy wgapiają się w ekrany telefonów, jak kiedyś gapiły się w książki.

bw2A wiesz, że pani Rowling jest Szkotką? I to właśnie w Edynburgu napisała pierwszego Harry Pottera? Wcale mnie to nie dziwi. Popatrz na te budynki. Ulica Pokątna, czy jak. Tylko patrzeć, jak zza któregoś rogu wyskoczy Dobby.

26pokatna7Albo edynburski krewny Rudego.

DSCN2334

Chciałabym tam kiedyś wrócić na dłużej, lepiej poznać to miasto. Znaleźć tych poukrywanych gdzieś Szkotów. Może napisać jakąś bestsellerową powieść..? Siedząc z termosem w Zaułku Pisarzy?

Może.

Ale pewnie nie wrócę, bo życie jest za krótkie na oglądanie się do tyłu.

20 uwag do wpisu “miasto bez rzeki

  1. Kejt

    A spróbuj w Pradze znaleźć Czecha. Mi się kiedyś udało dopiero pod koniec dnia :-)
    No cóż ja lubię oglądać się do tyłu. Bo są takie miejsca w których została cząstka mnie i nie ma bata trzeba znów pojechać bo zbyt się tęskni….

  2. A city can be a very different place depending on the time of day, or week, you are there so you cannot fully appreciate its entire being in a single day. Revisit it again in the future on your way to somewhere else so you don’t have the stress of trying to absorb every facet of it all in one go.

    … also that is exactly what many people would expect an Edinburgh robin to look like :)

  3. Edynburg to ukochane przez mnie miasto. Choc bylam tylko 2 razy po pare dni widzialam wielu autentycznych Szkotow w kiltach na ulicach nie bedacych kobziarzami ani performerami. Moze akurat mialas pecha ;)

  4. A w mym rodzinnym mieście (może słyszałaś o Katowicach??) rzekę ukryto zgrabnie w betonowym tunelu pod miastem, coby spuszczać do niej wszystko, a nie smrodzić wszystkim. Koło rektoratu uniwerku jest taki odkryty kawałek, bulwarek tak zwany, gdzie podziwiać można zmieniające się barwy rzeki. W poniedziałki bywa ceglastoruda, a w czwartki już tęczowa. Co kto lubi. A ściek ten, przepraszam, rzeka wpada do Wisły…
    Jeden jedyny raz byłam w Dublinie i całe morze Szkotów (samych młodych i przystojnych) w kiltach i sportowych bluzach spotkałam. Na każdym rogu, w każdym ogródku barowym. Środek marca, chłód i ziąb, a tu pokaz owłosionych, bladych łydek.
    Z Edynburga pochodził też Artur Conan Doyle, ale literacko najbardziej kojarzy mi się z Irvinem Welshem :D

    1. Znam ten ściek. Poznaliśmy się w czasie składania papierów na pewien bezużyteczny kierunek, z którego zrezygnowałam jeszcze przed egzaminami, by następnie spotkać się kilka lat później przy okazji składania papierów na inny równie bezużyteczny kierunek. Mam sentyment do okolic i placówki, rzutem na taśmę chyba i do ścieku..
      To w Dublinie to musiało być przy okazji rugby :)

    2. ssabaudia

      bo Ty wiesz, co to jest Rawa? Po pierwsze jedyna rzeka na świecie, która nie ma naturalnych źródeł a po drugie taka mała, prywatna zemsta Ślązaków na Warszawie ;D

  5. yasonya

    po przyjezdzie do edka po kilku pierwszych dniach rozgladania sie po miescie, odczuwalam brak czegos, wreszcie odkrylam to samo – brak rzeki.jednak przez edek plynie ukryta w krzaczorach water of leith, ktora wynurza sie z ukrycia I rozlewa szeroko, jak przystalo na rzeke, w okolicach the shore. proponuje sie tam wybrac, gdyby nadarzyla sie kolejna wyprawa do edka. malowniczo jest. :-)

    1. O widzisz, dzięki, jak coś, to będę się rozglądać. Chociaż po prawdzie, to nie ciągnie mnie do Edynburga tak, jak mnie np. ciągnie do Highlands. Możliwe więc, że już się nie zobaczymy.. :)

  6. inkognit

    „Nie licząc dwóch kobziarzy (o’matko..) ” – dudziarzy, kobza to instrument strunowy i ne ma nic wspulnego z dudami.
    a Szkotów w Edynburgu najłatwiej spotkać w zimie, gdy nie ma turystów a miasto jest sobą ….

    1. Ano tak. Z upływem czasu niestety mój polski traci na jakości, słowa i znaczenia się mieszają,nie wspominając już nawet o ortografii. Dzięki za korektę. Może zapamiętam:)

  7. piarella

    Trochę rozumiem to rozczarowanie brakiem Szkotów w Szkocji. Ja tez bardzo lubię to, że na Wyspach mogę spotkać ludzi z praktycznie każdego miejsca świata, nawet najodleglejszego zakątka Peru, ale podczas któregoś pobytu w Londynie zabawiałam się w szukanie typowego Anglika. I znalazłam jednego, odźwiernego w hotelu Park Lane (a i tak nie zdziwiłabym się, gdyby jego angielski wygląd był efektem pracy hotelowych piarowców, a sam pan pochodził z Rosji ;)).

  8. Asia

    Rzeka w Edynbugu jest – może Water of Leith nie jest tak imponująca jak Tamiza, bo bardziej przypomina strumyk, ale… jest, i to na dodatek na szlaku komunikacyjnym przez całą Szkocję:) W okolicy Stockbridge jest nad nią przepięknie.
    Co do „szkockiego akcentu” – Edynburg to nie Glasgow, akcent edynburski jest bardzo subtelny. Miasto jest oczywiście bardzo popularne turystycznie, ale jeśli chodzi o mieszkańców, to przez 6 lat miałam do czynienia jednak głównie ze Szkotami. Może to kwestia zwiedzanych miejsc lub pory roku (latem więcej przyjezdnych, wiadomo) ;)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s