Początki są zawsze trudne. Wyjechałeś ze wszystkiego, co znasz. Wyjechałeś z domu, z przyjaciół, ze wspólnej płaszczyzny kulturowej. Nagle otacza cię nowa rzeczywistość, często przerażająco niedostępna, zwłaszcza, jeśli nie jesteś biegły w języku. Wszyscy tak zaczynamy; niektórzy z nas wchodzą w Nowe szybciej niż inni i świetnie się w nim odnajdują; niektórzy nigdy.
Kilka moich obserwacji, które mogą ci pomóc.
Nie zamykaj się w domu. Zacznij wychodzić, poznawać okolicę. Im częściej będziesz to robił, tym bardziej swobodnie będziesz się czuł.
Znajdź sobie jedno czy dwa specjalne miejsca, które będą tylko twoje. Chodź tam często, zawsze kiedy jest ci ciężko, kiedy potrzebujesz uciec, ale też kiedy jesteś szczęśliwy. Z czasem te miejsca staną się dla ciebie ważne, będą stanowić schronienie i jednocześnie punkt zaczepienia w Nowym. Im więcej będzie takich miejsc, tylko szybciej zauważysz, że właściwie nie czujesz się w Nowym już tak bardzo obco.
Wyciągnij rękę do ludzi z którymi przyjechałeś żyć. Oni też są ciebie ciekawi. Nawet jeśli wstydzisz się lub nie umiesz mówić w ich języku, powiedz ‚cześć’ i uśmiechnij się do kogoś na ulicy. Nikt w takiej sytuacji nie będzie wymagał od ciebie dyskusji politycznej; a życzliwość i uśmiech jest najskuteczniejszym orężem przeciwko lękom i uprzedzeniom. Wrzuć sąsiadce kartkę świąteczną przez dziurę na listy. Dzięki takim prostym gestom z czasem poczujesz się coraz bardziej włączony w Nowe.
Poczytaj trochę o Nowym. Spróbuj zrozumieć z jakiego punktu w historii i kulturze przychodzą ludzie, z którymi przyjechałeś żyć. Spróbuj się dowiedzieć, co jest dla nich ważne. Z czego się śmieją. Na kogo głosują. Oglądaj lokalne wiadomości.
Nigdy nie krytykuj głośno w chamski sposób kraju, do którego przyjechałeś żyć. Jesteś tu gościem.
Spróbuj zacząć wychodzić do kawiarni, restauracji. Nawet jeśli za pierwszym razem spocisz się cały jak mysz, bo nie będziesz mógł dogadać się z kelnerem, to za drugim razem będzie już lepiej, a za trzecim będziesz miał ‚swój’ stolik. Kolejna ‚swoja’ rzecz, która pomoże ci się oswoić z Nowym. Spróbuj lokalnego jedzenia, nawet jeśli uważasz połączenie rybki z octem za niedorzeczne.
Jeśli miałeś jakąś pasję w Polsce, spróbuj ją kontynuować. To prostsze niż myślisz.
Nie wstydź się tego kim jesteś, ale nie manifestuj w hałaśliwy sposób swojej odmienności, nie dawaj ludziom z którymi przyjechałeś żyć do zrozumienia, że wyświadczasz im łaskę zaszczycając ich swoim bezcennym towarzystwem. Nie bądź roszczeniowy.
Obserwuj. Ucz się języka. Miej otwarty umysł. Przyjmij inność z zaciekawieniem, nie z wystawionymi pazurami.
Czerp z Nowego. Kto wie, może przyjeżdżając tu podjąłeś najlepszą decyzję w swoim życiu.
Jeśli mimo tego wszystkiego po kilku latach nadal będziesz czuł się w Nowym jak obcy, wróć do domu. Nie ma sensu się męczyć. Nie jesteś porażką. To po prostu nie dla ciebie.
Ale to ladne!
Anno dziękuję za ten tekst. Powinien być szeroko udostępniany. Pozdrawiam.
Dzięki.. Obawiam się, że jak na dzisiejsze standardy tego, co się szeroko udostępnia, ten wpis zawiera zbyt mało przemocy i zdecydowanie za mało nienawiści ;)
Emigracja to niełatwy kawałek chleba. Niestety, ludzie ciągle wierzą, że tam będą mieli np. drugą Polskę, a jednak Nowy kraj to inni, często multi-kulti, ludzie.
ci co emigrują to chyba jednak nie zawsze marzą o drugiej Polsce.
Niektórzy marzą, tylko wybiórczo. Chcą mieć Polsat i polskie sklepy, ale brytyjskie zarobki i socjal.
Bo ludzie tak naprawdę nie chcą emigrować i woleliby zostać w siebie. Jest tylko jeden problem. Każdy dot wyjechał z Polski i pomieszkał w bardzie rozwiniętych gospodarkach poznał na własnej skórze, że z Polską coś jest nie tak i wielu nie chce wracać
Nie jestem emigrantem. Nie byłem nim i nie planuję zostać. Ale czuję, że to najlepszy przepis, by na obczyźnie nie tylko nie oszaleć, ale i poszukać kawałka szczęścia. Udostępnię komu się da! Obowiązkowo!
Podziękowała, a przy okazji znowu przeprasza, że nie ma czasu się za bardzo udzielać. Ale czyta wszystko, najczęściej w pociągu na kolanie :)
Niech nie przeprasza tylko dużo pisze. Bo się to dobrze czyta!
Niestety, ostatnimi czasy nie wyrabia nawet na zakrętach :/
Nie jestem emigrantem, ale rady bardzo dobre, fajnie się czyta Twojego bloga :)
Dzięki, to miłe, że się odezwałeś. Myślę, że te ‚porady’ można zastosować na wielu płaszczyznach, nie tylko emigracyjnych. Pozdrawiam.
Ładnie powiedziane. Co ciekawe, podobnie oswajałam sobie obce miasta, w których zdarzyło mi się mieszkać: Szczecin i Świnoujście. :)
A teraz podobnie przygotowuję się do wyjazdu do Londynu, który choć planowany jako czasowy (a i Londyn dobrze mi znany), jednak niesie też obawy. Dzięki za przypomnienie, jak oswajać.
Miło mi poinformować o nominacji do Liebster Blog Award
Piękny tekst. Wiem z własnego doświadczenia, że w takich sytuacjach najgorsze jest zamykanie się w domu i utrzymywanie kontaktu jedynie z rodakami. Ja zaczęłam wychodzić dopiero po 5 miesiącach. Początek był dla mnie straszny, nawet wyjście do sklepu powodowało u mnie ataki paniki („A co jeśli pani przy kasie o coś spyta a ja nie zrozumiem?!”). Na szczęście odważyłam się i zauważyłam, że dzięki zwykłemu przesiadywaniu w kawiarniach, klubach itp o wiele szybciej nauczyłam się języka :-)
Brawo za odwagę:)