Lato już odchodzi, już to czuć, ale świat jeszcze ciepły, jeszcze rozpachniony dziką miętą, zapachem końskiej sierści i skoszonej trawy.
Wykorzystuję każdą wolną chwilę na spacery, łapię każdy promień słońca, bo niedługo bez wątpienia nadejdzie tradycyjny walijski monsun. Oddycham jakoś lepiej. Patrzę na wędrujące nad łąkami mgły, podświetlone pierwszymi promieniami słońca, wciągam do płuc zapach rozmokłej ziemi, który tak lubię. Wokół mnie zataczają kółka bandy rozbrykanych jaskółek. Muskam palcami dłoni kamienny płot, patrzę jak biała czapla wzbija się majestatycznie w powietrze tuż przez moimi oczami. Dłubię sobie kaloszkiem w błotku. Tracę oddech z wrażenia na widok zimorodka przycupniętego na kijku o kilka metrów ode mnie, w miejscu gdzie dwie rzeki łączą się i płyną zgodnie do morza. To właściwie trudno jest opisać, to co się wtedy czuje. Mam nadzieję, że też ci się zdarza takie nieopisanie.
Albo takie,o.
Wczoraj poszłam na spacer wieczorny na łąki z końmi i znalazłam przy płocie kamiennym reklamówkę z jabłkami, co się dobrze złożyło, bo zawsze chciałam tym koniom te jabłka i nigdy nie pamiętałam żeby kupić. Pożyczyłam więc sprytnie jedno zielone jabłko z reklamówki i poszłam szukać swojego ulubionego konia, który wygląda jak wzorek z czekolady na cappuccino z costy, i teraz ja nie wiem, jak to działa, ale z samego koń-ca pola wypatrzył mi to jabłko w kieszeni inny koń wielki jak Kilimandżaro i dawaj kłusem w moim kierunku, co ja się trochę zacukałam, bo taki wielki i my się tak dobrze jeszcze nie znamy z tymi końmi i nigdy nie wiem co takiemu koniu strzeli.
Dotruchtał do mnie i trąca. Ok, ok, luzik, tu proszę, jabłuszko, miła koninka, taś taś, oooo, smakuje widzę, to super, to ja już, prawda, pójdę. I ruszam powoli, a koń za mną. I zachodzi mi drogę, i szturcha po plecach, i po kieszeniach, koleś mówię, nie mam już żadnych jabłek, mam kubek po kawie papierowy, chcesz? Ała. Nie chcesz, spoko. I znów ja krok do przodu, koń też. Ja w bok, koń też. Trochę szybciej, lecz wciąż z godnością. I jeszcze szybciej, już mniej godnie. Koń-ec koń-ców, jeśli ktoś pamięta jak się koń-czyły odcinki Benny Hilla, to proszę sobie zwizualizować mnie z tym koniem okładającym mnie pyskiem po głowie, galopujących po tych polach z charakterystyczną muzyczką w tle. Dziękibogu ktoś musiał zaszeleścić tą siatką z jabłkami pięć kilometrów dalej, bo Kilimandżaro zastrzygło uszami, natychmiast straciło zainteresowanie moją osobą i raczym kłusem pognało w kierunku kolejnej ofiary.
Uff.
Każdego dnia rano robię w ogrodzie jogę – powietrze jest czyste, rześkie, a chmury płyną sobie w dal, podświetlone wstającym słońcem. Już bardzo dawno nie byłam taka spokojna. Praktykuję uważność, telefon coraz częściej zostawiam w domu i wreszcie, wreszcie znowu jestem jakby bardziej, mocniej, barwniej.
I idę niespiesznie do przodu. Może Walia podaruje mi w tym roku prawdziwe babie lato?
Wczoraj bylam w Polnocnej Walii. Pieknie. Blogo. I cudna pogoda byla. Juz wiem ze wroce na dluzej.
Jesteśmy w tym roku rozpieszczani przez pogodę. Chwilo trwaj.. : )
Jesień jakoś tak wcześnie czuć w powietrzu w tym roku, zgodzisz się? Ale wczoraj, wczoraj po południu gdzieś tam na małej stacyjce w Yorkshire Dales, mocno sponiewierana górskim szlajaniem, czułam się w pełni dopieszczona prawdziwie letnim słońcem ;-)
Chwile które potrafią wiele zrekompensować :) Ja tę jesień tak momentami czuję, chociaż wciąż jeszcze bardziej mi pachnie późnym latem, babim latem. Siedziałam ostatnio na wodospadach i obserwowałam jak mi liście spadają z drzew w roztapiającej komórki mózgowe temparaturze 23 stopnie :) Hipnoza jakaś pani kochana.
Doświadczyłem Tu zimy, wiosny i lata. Wszystko wskazuje na to, że i jesień będzie moim udziałem- a moiało być krótko – max pół roku…
Aniu świetnie piszesz, choć (jak dla mnie tymczasowego-niecierpliwego) zbyt rzadko – ale rozumiem, że Tobie -lokalsowi czas płynie inaczej niż tymczasowym.
Twój optymizm dodaje energii a i prowokuje ruch- poznawanie nowych i odkrywanych na nowo miejsc. Jesteś dla wielu „spiritus movens” w tym kraju- tak trzymaj.
Pozdrawiam
To bardzo mile co mówisz. Jesli rzeczywisci jest tak, ze udaje mi sie kogos wyciagnac sprzed telewizora i otworzyc mu troche oczy na to co wokol – to fantastycznie. Taka byla idea na samym poczatku. Pozdrawiam i zycze nam obojgu pieknego babiego lata tej jesieni (zawsze mozna pomarzyc ;)).
Nie chodzi o to by było miło, tylko prawdziwe- dla mnie inspirujące (a mam się za typowego przedstawiciela emigranta tymczasowego?). Robisz dobrą robotę i to jest coś. Oby jesień- dla Ciebie kolejna- dla wszystkich okazała się malownicza i łaskawa :)
carpe diem…
Pani Aniu,
Właściwie nie wiem jak zacząć, bo pierwszy raz w życiu komentuję coś w Internecie. W maju tego roku odkryłam Pani bloga i przeczytałam wszystko w zachwycie. Teraz czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy, ale rozumiem, że ma Pani swój rytm. Czytając Pani piękne wpisy zastanawiam się dlaczego w odpowiednim czasie nie starczyło mi odwagi aby ruszyć w świat. Bo mąż, bo córka, bo obowiązki, ale w sumie mogliśmy wyruszyć razem, tylko zabrakło motywacji. Wyspy są dla mnie jakimś mitycznym Avalonem, którego jeszcze nie udało mi się odwiedzić, robię to, na razie wirtualnie, dzięki Pani i za to chciałam bardzo podziękować. P.S. Ja też urodziłam się w roku, w którym umarł Elvis.
Komentarz dla mnie bezcenny pod wieloma względami. Dziękuję.
Zawsze można zacząć, a my przecież według dzisiejszych kryteriów wciąż młodziaki : )
Magda
„Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.”-z filmu Forest Gump- polecam.
Zatem Wszystko przed Tobą!
Pewnie uznanie mnie za zacofaną babę, co cieszy się jak głupia, że ktoś tak miło odpowiada jej w Internecie. Też uważam, że my jeszcze wciąż młodziaki i wszystko przed nami, ja naprawdę lubię moje pudełko czekoladek nawet jeśli czasami trafiam na gorzką. Zazdroszczę Wam tylko tych pięknych, zapierających dech w piersi krajobrazów, bo u mnie na śląskiej ziemi to wodospadów brak. Ale też do końca nie mogę narzekać, bo moje osiedle usadowiło się w parku i idąc do pracy spotykam ptaszki i wiewiórki i cieszę się taką chwilą. Życzę Wam przepięknej jesieni i wszystkiego dobrego.
Hasło Anny : my wciąż młodziaki jest super – lubię to.
A w naszej pięknej i doświadczonej ( pod każdym względem) Silesii- tysz jest fajnie- zwłaszcza jesienią: Łężczok pod Raciborzem i Park Krajobrazowy :Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich. Jest co podziwiać.
Polecam wszystkim miłośnikom przyrody.
Świat jest piękny, wystarczy chcieć to zauważyć.
Magda – więcej wiary w siebie…
Pozdrawiam
Trzy lata i nic…? Zadnego nowego artykulu?
Skandal.
Nie mozna najpierw wygenerowac publicznosc, a potem ja zaniedbywac (to put it mildly). Chcemy kolejnych celnych puent tudziez les pointes, wytrawnych spostrzezen i niebanalnych poczuc humorow, wyrazonych w lirycznej oprawie. Moze to zabrzmi kategorycznie, ale albo zaczniesz Pani piszac znowu wrazenia z rzeczywistosci swiatow rownoleglych, albo zaczniemy byc slepi na konstans zaproponowanego nierobstwa epickiego. Bardzo prosze Pani Aniu.
Wszystko ma swój czas przeznaczony, nawet blogi. Nie to, że nie chcę pisać. Coś tam sobie stukam na klawiaturze, czasem coś wrzucę na fejsa; ale ta lekkość pisania to trudna jest sprawa bardzo żeby do niej wrócić, kiedy się odeszło, na długo. Ja też jestem już inną sobą, myślę, że mniej ciekawą, z coraz sporadyczniejszym światełkiem inspiracji w życiu. Co zrobić. Pozdrawiam i dziękuję.