Brecon Beacons


Brecon Beacons to jeden z trzech parków narodowych Walii. Idealne miejsce dla miłośników wędrówek o różnym stopniu trudności, miłośników ładnych widoczków, miłośników fotografii krajobrazowej oraz pozostałych miłośników. Znajduje się tutaj (kliknij żeby powiększyc):

Kiedyś, jak tu przyjechałam i rozpoczęłam swoje tuptusiowe oblatywanie wydawało mi się, że Brecon Beacons to kilka malowniczych pagórków, nieco przypominających co łagodniejsze fragmenty Beskidów. Wydawało mi się, że park musi być bardzo mały bo znajduje się w kraju wielkości dwóch polskich województw, i w ogóle o czym my tu mówimy.. tymczasem BB nie tylko jest rozległy, ale również niesamowicie zróżnicowany w swojej tuptusiowej ofercie. Są tu, oczywiście, szlaki górskie o rozmaitym stopniu trudności (większość wydaje się łatwa, ale jednak pamiętać należy, że to góry a te potrafią być zwodnicze); są szlaki wiodące do wodospadów, poukrywanych w lasach i wyłaniających się znienacka przed twoimi oczami i aparatem by czarować i uwodzić; są zamki o rożnym stopniu zachowania, od ruin, po niemal pełną strukturę; są wioseczki z kościołami; są groty i ptaszory.  I wreszcie są centra dla odwiedzających, visitor centre, w których zawsze można liczyć na treściwą ulotkę, mapkę, kibel i kafeję z herbatą i ciachem, a często i czymś konkretniejszym do zjedzenia, niestety zazwyczaj powiązanym z frytkami, jak nakazuje brytyjska tradycja.

 Są dwa główne VC i kilka pomniejszych. Najgłówniejsze z głównych to  National Park Visiter Centre – The Mountain Centre na obrzeżach wsi Libanus, 6 mil na południe od Brecon, łatwo znaleźć jadąc po znakach główną drogą z południowej Walii do Brecon. Znajduje się na odludziu i otoczone jest przez piękne okoliczności przyrody górskiej. Oferuje zestaw niewymagających spacerów, ptaki polujące na okruchy ciasta marchewkowego i parking (płatny – 2.5/dzień).

Drugie duże VC znajduje się w Pontneddfechan przy dolinie wodospadów i nazywa się adekwatnie The Waterfalls Centre. Tam nie dają herbaty, ale naprzeciwko jest pub który daje.

Nie twierdzę, że widziałam już wszystko w BB, wręcz przeciwnie, pozostało mi wiele do odkrycia, co cieszy. Ciągle mnie zaskakuje jakiś nowy zakątek, polecony przez kogoś, przez przewodniki, odkryty przypadkiem; w niektóre miejsca wracam po kilka razy.  Mam swoje ulubione, do których wracam nagminnie, np. wodospady.  Poniższe propozycje (w kolejności przypadkowej) są subiektywne, oczywiście, ale myślę, że stanowią dobrą bazę do poznania parku, zmierzenia się z drobnymi wyzwaniami lub zwyczajnie podarowania sobie przerwy na głęboki oddech.

WODOSPADY

BB ma ich mnóstwo, najbardziej znane położone są w dolinie Neath i składają się na tzw. Waterfall Trail,  albo Waterfall Walk, czyli szlak wodospadowy. Wiedzie przez lasy, wzdłuż malowniczej rzeki i jest naszpikowany wodospadami o najróżniejszej wielkości i stopniu dostępu; trudno o lepszy zastrzyk energii na niedzielę. Warto się tam wybrac o każdej porze roku, ale szczególnie atrakcyjnie prezentują się jesienią i po kilku dniach opadów, o co nie jest trudno w tej krainie deszczowców dla niepoznaki zwanej Walią. Polecany jest dobry but, a i kalosz nie hańba. Czasem bywa ślisko i czasem trochę pod górkę, ale nie ma tam nic, z czym nie poradziłby sobie przeciętny przykomputerowy płaszczydupek, wiem z doświadczenia. Po szczegóły kliknij na wybrany link.

   WATERFALL TRAIL, YSTRADFELLTE, PONT NEDD FECHAN i ABERDULAIS   FALLS

  HENHRYD FALLS i MELINCOURT

  WATERFALL CENTRE w YSTRADFELLTE, waterfall jumping

PWLL-Y-WRACH

 

 

ZAMKI

Trudno o coś bardziej walijskiego, niż zamki. Jest ich jeszcze więcej niż wodospadów, także w samym Brecon Beacons. Na razie jedna, ale za to bardzo atrakcyjna propozycja na całodniową wycieczkę przy użyciu zmechanizowanego środka transportu:

   ‚3 ZAMKI’ : SKENFRITH, GROSMONT i WHITE CASTLE

 

 

 

 

 

KANAŁ BRECON -ABERGAVENNY

  KANAŁ Brecon Abergavenny, RESERVOIRS, GÓRY

ŁÓDKOWANIE PO KANALE

 

 

 

 

 

ZABYTKI, CIEKAWE MIEJSCA, WYDARZENIA

   KOŚCIÓŁKI PATRISHAW I CWMYOY GÓRY CZARNE

BRECON JAZZ FESTIVAL

 

 

 

 

 

 

GÓRY, LIBANUS

   LIBANUS, NATIONAL PARK VISITOR CENTRE

   SZCZYTY CORN DU, PEN Y FAN, JEZIORA i ZIMA W BB

   POD GÓRĘ!

   TOWY VALLEY

SPACERKIEM Z LIBANUS

 

 

GÓRY CZARNE

REZERWAT PWLL–Y-WRACH I TALGARTH

DOLINA EVYAS, KOSCIÓŁKI

W poszukiwaniu TWMPY

 

 

 

 

 

Prośba: jeśli skorzystałeś z którejś propozycji, lub byłeś gdzieś w tej okolicy i chciałbyś coś zarekomendować, napisz parę słów w komentarzu. Uwielbiam rekomendacje i zazwyczaj je radośnie wypróbowuję.

24 uwagi do wpisu “Brecon Beacons

  1. fzfranek

    Koło miasteczka Talgarth na zboczu Black Mountain jest wyjątkowa plantacja żonkili z których uzyskuje się gelantaminę stosowaną w leczeniu Alzhaimera. Przy drodze jest kościółek czynny kilka razy w roku i „zjawiskowy” cmentarz który w scenerii gór wygląda świetnie.
    Byliśmy tam 18.03.12 , był to początek kwitnienia żonkili,a teraz to pewnie bajka.

    Polecam zobaczyć. Pozdrawiam-franek.

    1. Chwilkę mi zajęło przypomnienie sobie, skąd znam nazwę Talgarth. Była tam kiedyś placówka dla umysłowo chorych, asylum, obecnie w stanie malowniczej ruiny, obiekt westchnień i wypraw wielu fotografów. O plantacji nie wiedziałam, dzięki za podpowiedź, chętnie się wybiorę, chociaż tej wiosny pewnie już nie zdążę. Mam słabość do żółtych pól.
      Dzięki i pozdrawiam.

  2. k.

    Anna, śledzę Twój blog od jakiegoś czasu i muszę przyznać, że jest to Dzieło Najwyższych Lotów…serio. Te zdjęcia, opisy, sarkastyczne komentarze- setki och-ów i ach-ów to zdecydowanie mało.
    Piszę też dlatego, bo chciałabym prosić o poradę. Wybieramy się z mężem w naszą pierwszą zagraniczną wycieczkę i padło na Paryż (od czegoś trzeba zacząć;) ). I mam pytanie, czy znasz jakieś miejsca w Paryżu warte zobaczenia, pomijając takie kobyły jak wieża Eiffla, Notre-Dame itd. A może jakaś propozycja trasy, której można by było się trzymać?
    Pozdrawiam

  3. Hej hej, dzięki, dawaj dawaj, biorę każdą ilość ochów.. :)
    Co do Paryża, to niestety, co prawda byłam, ale krótko, z 10 lat temu, rzecz była zorganizowana i przegonili nas po głównych atrakcjach jak potulne stadko oszołomionych baranów. Z wszystkich miejsc, które widziałam, na pewno wróciłabym na cmentarz Pere Lachaise. A poza tym najfajniej chyba jest zwyczajnie powłóczyć się po uliczkach, spróbować odnaleźć tą atmosferę prawdziwego Paryża. Jeśli mówicie po angielsku, to polecam stronę Trip Advisor, tam ludzie wymieniają się różnymi radami, polecają miejsca, oceniają hotele itd. Znakomity doradca.
    Życzę wrażeń :)

  4. Poza tymi skarbami opisanymi w Bannau Brycheiniog można znaleźć podobno wraki samolotów. Sam jeszcze nie widziałem, ale mam nadzieję jeszcze tego lata w takie miejsce się udać z lokalnym przewodnikiem :)

  5. Bartosz

    Cześć ;)
    Trafiłem tu przez fb, kliknąłem link polajkowany przez jednego z moich znajomych. Przyjemnie czyta się Twoje wpisy, już trzeci dzień z rzędu penetruję Twego bloga;P znalazłem tu opis i zdjęcia miejsc w których już byłem i te w które chce wyruszyć, co do polecenia jakiś miejsc, to na razie nie przychodzi mi nic do głowy(nogi niosły mnie w podobne miejsca gdzie już byłaś ;p), ale jeśli coś będę miał, gdzie nie byłaś to z pewnością zarekomenduje, bo jeszcze pogoszczę chwile na tym blogu;). Na razie to tyle, nadziergam coś jeszcze pod innymi postami i zamieszczę linki do moich zdjęć z tych miejsc ;)

    1. Witaj, pięknie, pięknie, znowu ktoś powiększył grono walijskich oblatywaczy! Dziergaj, zamieszczaj, linkuj, zapraszam; ja się zawsze cieszę z opinii i komentarzy, zwłaszcza pochlebnych ;)

  6. sama się prosiłaś, więc nie ma przeproś!:) rekomendacje…

    o „czarnogórze” popełniłem całkowicie niestrawnego historyczno-podróżniczego gniota, ale nic nie poradzę – to mój ulubiony kawałek walii: http://kolumber.pl/g/144358-Ukryte%20skarby%20Czarnych%20Gór znajdziesz tu hay-on-wye, wszystkie możliwe kościoły i kościółki (capel-y-ffin, llanthony, cwmyoy, patricio, llanveynoe…), „kamienne penisy” (to cytat z ciebie jakby co; te z trellech czekają, aż w końcu się wezmę za opisywanie doliny wye: od chepstow do hereford), góry, doliny i wszystko co można tam zobaczyć. wydaje mi się, że przegapiłem tylko jeden kamień, ale jest wysoko i nie chciało mi się do niego włazić:)

    trzy zamki (plus czwarty bonusowy) znajdziesz tu: http://kolumber.pl/g/142820-The%20Three%20Castles… znów gniot, ale, według przychylnych mi komentatorów, podobno znośny:)

    reszta brecon beacons national park czeka na lepsze czasy (no i sporo kamieni zostało jeszcze do odkrycia, ale to inna sprawa). póki co, zapraszam do galerii: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10151212147227372.481706.570477371&type=3

    aha… i jeszcze droga na życzenie. olać emerycką a470!:) chcesz się nabawić nerwicy? albo zapewnic teściowej niezapomniane wrażenia? przejedź się a4069 (też w bbnp): http://www.youtube.com/watch?v=waAORSnYjtE podobno to jedna z ulubionych tras testowych chłopaków z „top gear”

    pozdrawiam
    marcin

    1. Etam niestrawnego.. dobrze jest! To co Ty piszesz uzupełnia świetnie to co ja piszę. Bo mi się nie chce grzebać w historii, i dzięki temu omija mnie wiele interesujących faktów. Dlatego zamierzam szczytać Cię od deski do deski jak tylko czas pozwoli. Przypomniało mi się np. nie tylko, że byłam w Llanthony Priory, co mi kompletnie wyleciało z głowy, ale też że chciałam tam wrócić i powłóczyć się po okolicy. Świetnie wygląda przykryte śniegiem, chyba się wybiorę w zimie. Podobno idzie zima stulecia (jak co roku) więc będzie okazja. Buty mam dobre, dam radę. A w ogóle jestem wniebowzięta, że jeszcze ktoś z Polski był w tych wszystkich miejscach jak Skenfrith czy Grosmont; o niektórych nawet miejscowi nie słyszeli. Kurde no, dzięki, że się odezwałeś.

  7. akurat te miejsca z pogranicza i black mountains szczególnie egzotyczne nie są. ja w każdym razie byłem w wielu z nich po kilkanascie razy. to doskonałe miejsca żeby zabrać turystów z polski i czekać na głośne wow! (tudzież o k***a ja p*****le, ale tu z*****cie!:) dla mnie najpiękniejszy kawałek walii to cambrian mountains (w tym wąskim znaczeniu), czyli prawie wszystko pomiędzy snowdonią a brecon beacons, nazywane, nie bezpodstawnie, zieloną walijską pustynią. i tam rzeczywiscie są miejsca gdzie żadko ktokolwiek zagląda.

    jesli chodzi o moje literki, ostatnio trochę odechciało mi się pisać z bardzo prostego powodu: walia nikogo nie interesuje (nikogo plus powiedzmy sześć osób). ale zima idzie, więc może z nudow coś skrobnę. pomysłów i materiałów mam na trzysta „artykułów” zapału na… przemilczę.

    btw, w mikołajkowy weekend planujemy zamknięcie tegorocznego sezonu. miejsce: hostel coris (15 funtów za łóżko) rzut beretem od cadair idris’a (to już snowdonia)

    aha, na kolumberze, w moim profilu, znajdziesz jeszcze kilka relacji z walijskich wypadów w różne zakątki. przy czym to już raczej takie pierdu-pierdu o tym jak było fajnie, niż konkretne informacje.

    1. Egzotyczne w sensie ‚ taaaak..? Nie wiedziałem (i nie mam ochoty się dowiedzieć)’ słyszane wiele razy nie tylko od rodaków, ale głównie od słabo zainteresowanej ludności tubylczej. Generalizując, są oczywiście wyjątki. Ogólnie zdumiewa mnie ciągle, jak mało statystyczny Walijczyk jest świadomy swojego własnego kraju. O Polakach to w ogóle trudno wspominać, połowa tych, których znam osobiście w ogóle myśli, że mieszka w Anglii.

      Z tym pisaniem czy zainteresowaniem Walią to świetnie rozumiem. Sama przechodzę przez fazy ‚a w dupie, już mi się nie chce’, ale potem przeglądam własne wpisy i sobie przypominam wszystkie te wyprawy o których inaczej już dawno bym zapomniała. Poprawia mi to humor. Z założenia ten blog miał przyciągnąć podobnie myślących ludzi. Nie jestem pizgającym komercyjnym sukcesem (nie liczyłam że będę) ale w ciągu tych kilku lat jednak parę osób się tu przewinęło. Z niektórymi utrzymuję nadal kontakt. Kilka osób się dowiedziało, że takie coś jak Walia istnieje. Nie w tłumie, a jednostce siła.. podobno.

      Udanego zamknięcia sezonu :)

  8. to ja się trochę porozpływam jaki to wspaniały jestem i w ogóle:)

    w mojej podłej robocie standardem jest, że tzw koledzy patrza na mnie jak na idiotę, że czego ja szukam w tej walii, jak tam tylko błoto, deszcz i drożyzna w pubach (bo ja akurat mieszkam po drugiej stronie granicy, ale tuz-tuż, w hereford) a już góry… stukają się w głowę i… futbol mejt, futbol to jest to, a nie jakieś tam snowdonie. ale… kropla drąży skałę, parę osób wybrało się dzięki mnie w kantrysajd, a kilku prawie regularnie dostarczam źródeł pisanych, gdzie i po co (w)łazić. jesli chodzi o wspołplemieńców, to szczesliwie trafiła nam się w miarę mobilna i w miarę ciekawa świata ekipa. chociaż (znów ta moja wrodzona skromność) nie ukrywam, że to ja większość zaraziłem i z reguły to ja planuję a oni są zachwyceni:) (a jeśli zbyt długo nie planuję, to domagają się obrażeni:)

    o pisaniu nie chce mi się już psać. może poza tym, że „rzadko” pisze się przez „rz”, a nie jak ten osioł powyżej przez „ż”:)

  9. Nie wiem czy moj poprzedni komentarz sie nie zapisal czy moze zostal ocenzurowany wiec sprobuje jeszcze raz :-)
    Sporo zwiedzamy na Wyspie, raczej polnoc niz poludnie. Do Walii zbyt czesto nie jezdzimy, ale jesli szukasz angielskich/szkockich/europejskich inspiracji – co warto zobaczyc – to zapraszam do nas na http://www.katiraf.com Podobnie jak Zwierz staramy sie zachecac do odwiedzania przepieknych brytyjskich zakatkow zamiast spedzenia czasu na weekendy w centrach handlowych…

    1. Zapisał się. I tak, macie ciekawą stronę i na pewno sobie poczytam (i pooglądam) więcej; każda taka inicjatywa ze strony rodaków jest na wagę złota i ja zawsze chętnie np. wrzucę ją w swoje linki. Natomiast nie opublikowałam komentarza, bo wydało mi się to trochę niegrzeczne z Twojej strony tak przejść od razu do ‚zapraszam do mnie’ nawet bez standardowo poprzedzającego takie ogłoszenia ‚fajny blogasek’ (metaforycznie ujmując).

      Pozdrawiam.

  10. To ja przepraszam jesli wyszlo niegrzecznie, nie mialam najmniejszego zamiaru abys tak to odebrala… Fakt, takie zapraszam do mnie zawsze nieladnie wyglada i sama tego nie lubie… Mea culpa !

  11. michalporeba

    A my dzis wybralismy sie na kawe i czekoladki do Brecon z okazji paskudnej pogody i wiekszego samochodu. Wycieczka A4059 z postojem na hotdoga z budki na A470 i powrot przez A4067.

    Te budki sa wspaniale. Mokro, zimno strasznie a jednak kilku ludzi (w tym na motocyklach) przy budce ucina sobie pogawedke, w bardzo lokalnym akcencie. Wiec nie turysci. Przypomnialo mi to sceny z filmu Very Annie Mary.

    A najwazniejsze to, ze plecy wytrzymaly.

    1. Wspaniałe?? He he.. Musieć nie miałeś przyjemności z herbatą z torebki wielokrotnego zaparzu serwowaną przez te przybytki:)
      To super, że wytrzymały, no.

  12. Olek

    Witam.
    Właśnie wróciłem z Walii południowej, gdzie spędziłem z rodziną 12 dni.
    Mieszkaliśmy w Merthyr Tydfil u Brata żony, w właściwie całej jego rodzinki, skąd mieliśmy bazę wypadową do zwiedzania. Część atrakcji przygotowali nam gospodarze, którzy jeździli i zwiedzali z nami a część znalazłem na tym, blogu i co fajniejsze otrzymałem od przemiłej autorki tego bloga, z którą będąc w Walii byłem w stałym kontakcie mailowym, chociaż się wcale nie znamy.

    Większość z ciekawych miejsc które zobaczyłem jest w tym blogu doskonale opisana, jak np, Caerphilly Castle i inne atrakcje Breacon Beacons, w tym wodospady The Waterfalls Walk:

    O wodospadach, rewolucji przemysłowej i świńskiej grypie

    St Govan’s Chapel: https://annawwalii.wordpress.com/2009/06/30/jeszcze-o-pembrokeshire-harrympotterze-i-irlandzkim-swietym/

    miasteczko Tenby, góra Pen-Y-Fan.

    Będąc jednak w samym Merthyr Tydfil można trochę pozwiedzać, nie używając auta.

    1. Zwiedzając park możemy zobaczyć zamek znajdujący się w parku. W zamku jest też muzeum. http://www.visitmerthyr.co.uk/attractions/cyfarthfa-park-museum/cyfarthfa-castle-museum.aspx

    2. Idąc dalej z parku wychodząc bramą przy jeziorku mamy szlak prowadzący wzdłuż rzeki (idziemy pod prąd rzeki), gdzie jest m.in. Taf Fechan Nature Reserve.
    http://pl.tripadvisor.com/LocationPhotoDirectLink-g186461-i25464078-Merthyr_Tydfil_County_Southern_Wales_Wales.html#25464075

    czy Pontsarn Viaduct. Szlak ten prowadzi trasą dawnej kolejki, wożącej węgiel.
    Dojdziesz nim do miejscowości Pant, gdzie można wejść na teren klubu golfowego opisanego poniżej.
    (idąc od parku do ww. wiaduktu i z powrotem zajmuje to ok. 3-4 godziny.)

    3. Morlais Castle Golf Club, przez który można przejść i mieć widok z skał na całe Merthyr Tydfil i jeszcze dalej za miejscowością Pant górki z których widać Pyn-Y-Fan i resztę Parku Narodowego Brecon. Na mapie nie mają nazwy, ale znajdują się na wschód od stacji Brecon Mountain Railway. Tu zobaczysz piękne walijskie widoki, tzn zieleń jakiej chyba nie ma nigdzie indziej, pofałdowane pagórki i skałki z wysokimi ścianami coś w rodzaju klifów. Boskie jak dla mnie.

    4. Ok. 10 km od Merthyr mamy jeszcze park Garwnant do spacerów (widoki jak w Beskidach) http://www.forestry.gov.uk/garwnant

    5. Samo miasteczko Merthyr Tydfil też warte zobaczenia, ma swój walijski charakter i mega strome górki.

    Jeżeli komuś taki opis pomoże zobaczyć coś więcej, to będzie miło.

    Pozdrawiam. Olek

Dodaj odpowiedź do Anna Anuluj pisanie odpowiedzi