Już właściwie zapomniałam, jak smakuje wiosna w wielkim mieście. Jak to jest na chwilę zatrzymać się w codziennym miejskim biegu, położyć się na ławce w parku, wygrzać twarz w pierwszych promieniach słońca. Z placu zabaw dobiegają krzyki i śmiech dzieci, gołębie wykonują swoje odwieczne u-hu-hu, za plecami zadziwiająco przyjemnie brzęczy przytłumiony kwitnącymi krzewami gwar ulicy, klaksony samochodów, czasem syrena karetki. Na innych ławkach równoległe światy wgapiają się w ekrany telefonów, jak kiedyś gapiły się w książki. Wszystko tak znajome, a jednocześnie prawie zupełnie zapomniane; tu na tej ławce, w tym wiosennym słońcu, rozlewa się we mnie jakaś ciepła a jednocześnie smutna czułość.
Zatęskniłam za wielkim miastem.