O drugim Rzymie, kolorze kurkumy i pięknych chłopakach / część 1

ist Za oknem złota walijska jesień, J. spotkała mężczyznę, który zna wyrażenie summa summarum i zastanawia się czy to już wystarcza do randki, Annę opanowała ogólna niemota, a Kuba wciąż siedzi w Azji i strzela oczami za kelnerkami. I próbuje pisać dramat społeczny o głębokim zabarwieniu emocjonalnym tudzież walorze poznawczym.

TŁO DRAMATU: Istambuł, takie miasto.

OSOBY DRAMATU: Anna, Kuba, S., Piękny Boy Hotelowy, Życie, Pan z Wózeczkiem, Kilka Bezpańskich Psów, Szepleniący Po Rusku Kelner, Tkaczka Dywanów, Hasan Sprzedawca Wyrobów Skórzanych (głównie do Niemiec), Toaleta przy Meczecie, Ekrem Potencjalny Bypass, Czyściciel Sandała, Hagia Sophia, Kilka Meczetów, Łupienie Turystów i inni.

AKT PIERWSZY .. 3,5 godziny lotu przelecieli jak sznur dzikich gęsi na wieczornym niebie, i oto są na lotnisku Ataturk, hala przylotów, ich wytresowana brytyjska mentalność doznaje szoku kulturowego na widok setek waliz walających się beztrosko po całej hali, którym nikt nie mówi, żeby się pilnowały właściciela, bo jak nie, to zostaną uznane za bombę i rozstrzelane. Dookoła pląta się mnóstwo kobiet w burkach i jeszcze więcej japońskich turystów w maskach chirurgicznych na twarzy. Anna idzie się wysikać i odkrywa, że czuje się cokolwiek dziwnie będąc w kiblu jedyną nieoburkowaną blondynką. Zapewne dzieli to uczucie z  pierwszą kobitą w burce, która przyjechała do Birmingham 50 lat temu. W Annie biją się dwa sprzeczne poglądy na temat burek, ostatecznie wybiera wariant róbta co chceta. Kuba wpatruje się w podłogę, uśmiechając się mściwie za każdym razem, jak uda mu się zobaczyć nieoburkowany kawałek dużego palca u stopy, po pięciu minutach stwierdza, że zabija go to ciągłe wściekłe pożądanie i czy w związku z tym możemy się gdzieś napić herbaty z cytryną; a S. gapi się na  Japończyków w maskach, poprawia okulary i idzie mu tik na powiece.

Napięcie rośnie: czy czeka na nich kierowca?? Jest, czeka. Nie mówi po angielsku, ale to nie przeszkadza mu to w nawiązaniu sympatycznej konwersacji. Po raz pierwszy widzą roziskrzone miasto i błyszczący Bosfor; Anna ma łzy w oczach, Kuba mówi, że zgubił swój ulubiony długopis z napisem Trafalgar Square a S. grzecznie bierze udział w rozmowie z kierowcą, wtrącając okej, ołrajt w momentach wyglądających na właściwe. Widzą po raz pierwszy rozświetlony Błękitny Meczet i Hagię Sophię, i jest to widok, który przez 6 nocy dobrze im się utrwali, raczej na zawsze. DSC_0101 AKT PIERWSZY I PÓŁ .. w hotelu już na nich czekają; Anna odkrywa pięknego boya hotelowego, w którego ustach język turecki brzmi jak vinyl z Cohenem; Kuba dostęp do internetu w lobby a S. pilota od klimy. Są zadowoleni, podnieceni, zaraz idą sobie na pierwszy spacer po okolicy. Jest ciepły wrześniowy wieczór, ulice błyszczą od świateł, gra muzyka, zew muezzinów niesie się po okolicy; jest pięknie.

AKT DRUGI Sympatyczne śniadania zjadają sobie zwykle na tarasie, obserwując, jak wokół leniwie toczy się Życie – Pan z Wózeczkiem transportuje co tam zwykle transportują panowie z wózeczkami, swobodnie przebiega Kilka Bezpańskich Psów; Anna zaprzyjaźnia się z Kelnerem Szepleniącym po Rusku. Pierwszego dnia Kelner jest żonaty i ma dwójkę dzieci, drugiego posiada dziewczynę, ale nie zamierza się żenić, trzeciego dnia daje Annie w prezencie bransoletkę. Kuba mówi, że jakby kto jego pytał, to jemu to wygląda na poważne zobowiązanie.

No to zwiedzają, w końcu po to przyjechali. Pierwsza Hagia Sophia, jedna z najpiękniejszych budowli świata; przez tysiąc lat chrześcijańska świątynia, pięćset meczet, obecnie muzeum. W kolejce do kasy po raz pierwszy, lecz nie ostatni, spotykają Łupienie Turystów, po krótkiej wymianie uprzejmości kupują bilety i zwiedzają. Anna głównie się gapi, bo ma fiksację na punkcie tego miejsca od czasu jak miała jakieś 18 lat i zobaczyła je na filmie produkcji portugalskiej; Kuba próbuje nie dać się stratować tłumom kobiet wszelkiej prowieniencji kłębiących się wokół Kolumy z Dziurą Życzeń; w dziurę należy wsadzić palec i zakręcić, a jeszcze w danym roku szczęśliwie upoluje się męża. S. pstryka fotki wielkiego rusztowania na środku muzeum w nadziei, że szczęśliwie złapie efektowny Spad Robotnika Wysokościowego z Wysokości.

Pierwszy większy posiłek zjadają w hotelowej restauracji, obok leniwie toczy się Życie, swobodnie przebiega Kilka Bezpańskich Psów, Pan z Wózeczkiem transportuje co tam zwykle transportują panowie z wózeczkami; rachunek za rybę z frytkami, piwko i herbatkę przynosi Łupienie Turystów. Całe zgięte w uśmiechach, takie przecież sympatyczne, no i dzieci ma, dużo dzieci, głodne biedactwa, chora babka musi na leczenie do Stanów pojechać, przecież się nie będą wykłócać jak jakieś buraki, w końcu takie babki mają swoje prawa. Płacą. Ale więcej nie jedzą w hotelowej restauracji, szczęśliwie odkrywają, przy wydatnej pomocy Hasana Sprzedawcy Wyrobów Skórzanych (głównie do Niemiec) istnienie sympatycznej restauracyjki; restauracyjka ma swojego managera Ekrema Potencjalny Bypass, który szczuje Łupienie Turystów Kilkoma przebiegającymi Bezpańskimi Psami i jest chodzącą ikoną obsługi klienta. Nie dosyć, że ich karmi i poi poza ludzkie pojęcie (i poza zamówienie), to jeszcze wystawia rachunek wyłącznie za to co zamówili i jest to rachunek bardzo mały. Wracają tam przez 4 dni z rzędu, przyjaźń polsko-brytyjsko-turecka kwitnie, brzuchy rosną, Anna ćwiczy swój francuski (Ekrem preferuje język Voltaire’a), przy okazji dowiadując się, że właściwie nie ma już czego ćwiczyć. Są pełni podziwu dla swojego nowego przyjaciela, który pracuje 7 dni w tygodniu, bez większych przerw w ciągu dnia; z rzadka pośpiesznie udaje mu się zapalić faję. Mają nadzieję jeszcze go kiedyś spotkać, ale przy tym trybie życia potencjalny bypass może na długo nie wystarczyć.  Na koniec dadzą mu napiwek przewyższający rachunek o 150 procent (wciąż wszystko razem poniżej 20 funtów) i wyślą mu kartkę z Pembrokeshire. Porządny chłop z tego Ekrema.

Zanim pojechali do Istambułu prześledzili wszelkie dostępne fora turystyczne i poczuli się dostatecznie ostrzeżeni, głównie przed Łupieniem Turystów, które wykonuje różne zawody, ale głównie sprzedaje bilety wstępu tam i siam, czyści obuwie, sprzedaje dywany i przynosi już wspomniane rachunki w hotelowych restauracjach.  Z pewną podejrzliwością potraktowali więc swojego nowego przyjaciela Hasana Sprzedawcę Wyrobów Skórzanych (głównie w Niemczech), który w niezwykle sypatyczny sposób prawie zaciągnął ich do swojego sklepu, uprzednio oprowadziwszy po okolicy, wskazując na to i owo, które jest taniej lub drożej.  To jemu zawdzięczają restaurację z Ekremem i jego bypassem (polecił gorąco knajpę obok) oraz niemal skorzystanie z tureckiej łaźni. Dowiedzieli się również, że populacja Istambułu dobija do 17 milionów, jest zasadniczo biednie i trzeba sobie radzić, i może chcą rzucić okiem na dywanik, dorzuci do skóry, niedrogo i Gardło Sobie Podrzynam, Hasan. cdn DSC_0576