wyspy szczęśliwe

55

To, że nie urodziłam się na południu Europy uważam za jakąś horrendalną pomyłkę. W temperaturze 27 stopni i pełnym słońcu czuję się dwa razy bardziej kobietą (i to nie tylko z powodu radosnego opuchnięcia wszystkich kończyn) oraz sześć razy bardziej szczęśliwą osobą. Chodzi o tę południową jakość życia, niezwiązaną ze stanem konta. Jest luz i jest piękna pogoda, śmiertelni wrogowie depresji; jest pomidor pachnący pomidorem. Jest zdrowy kolor skóry, jest witamina D buzująca w kościach. Jest widok cieszący oko. Są niskie koszty życia, bo można przez 10 miesięcy w roku biegać w dwóch kieckach i motylkach, a rachunek za ogrzewanie to jak mit o Atlantydzie: coś tam słyszeli, ale nikt nie widział i nie może udowodnić, że istnieje. Wreszcie nie mam zimnych nóg.

Wielka ucieczka na Kretę jest możliwa (chociaż przydałoby się stracić z 10 lat i ze 6 kilo, oceniając po profilu pożądanej siły roboczej wyłaniającym się ze stosownego riserczu). Właścicielką sklepu z oliwą i miodem w tradycyjnej wiosce kreteńskiej dla turysty masowego, Kritsie, jest Polka, która 11 lat temu przyjechała tu na wakacje leczyć rany po rozwodzie i została. Znalazłam swoje miejsce w życiu i nikt mnie stąd nie ruszy. W Polsce byłam w nieustannej gonitwie, tutaj znalazłam spokój i równowagę życiową. Wielkim wysiłkiem duszę ogarniajacy mnie pożar żółtej zawiści.

44

Dawno temu przeczytałam opowiadanie DH Lawrence’a pt Słońce. Bohaterką była bladolica Angielka wysłana przez rodzinę do Grecji dla podreperowania wątłych nerwów. Bladolica wkrótce odkrywa miłą sercu polankę w gaju pomarańczowym, czy tam innym oliwnym, i stopniowo zrzuca z siebie coraz więcej łaszków, pozwalając słońcu barwić jej skórę i wnikać do krwioobiegu, lecząc wszystko i tworząc całkiem nową, świadomą siebie i swojej siły szczęśliwą kobietę. To opowiadanie niezwykle poruszyło moją nastoletnią wówczas wyobraźnię; zawsze chciałam też tak, tego, w takim gaju greckim. Szkoda, że poeci nigdy nie wspominają o kolczastych krzaczurach ani owczych gówienkach pokrywajacych te romantyczne polanki; no ale poeci już tak mają. Natomiast co do słońca, to jeśli chodzi o mnie,  to istotnie tak właśnie działa; tzn. jak już przedrze się przez faktor 30. Gdyby ktoś życzył, tu do przeczytania Słońce w oryginale.

77

Zawsze uważałam zmysł zapachu za najpotężniejsze narzędzie dla tworzenia i przywoływania wspomnień. Wiosenna Kreta pachnie.. trawką. Kwitnące wszędzie zioła produkują ten odurzający zapach do złudzenia przypominający marihuanę. Kreta pachnie też dojrzewającym na słońcu pomidorem. Złocistą oliwą z oliwek. Kozim serem, z którym wreszcie podpisałam traktat o nieagresji. Gęstą jak smoła i słodką jak worek cukru kawą po grecku. Najlepszym na świecie miodem. Słynne kreteńskie wąwozy huczą od pszczelego bzyku, odbijającego się tysięcznym echem od ich ścian – niesamowite wrażenie. Pobocza dróg kwitną na różowo dodając koloru wypłowiałym w kolorze gajom oliwnym powlekającym całą wyspę. Czasem wieje.

88

W nocy gwieździste niebo prawie leży na zatoce. Kozie dzwoneczki rozbijają świat na dźwięczne atomy. Raki wsącza się w żyły. Za chwilę będę w średnim wieku, użalam się nad sobą. To nieprawda, mówi taktownie pustoszejąca szklaneczka, być może dla dzieci szkolnych osiągniesz wkrótce wiek starczy, ale tak naprawdę liczy się tylko to jak się czujesz. Ojeeezu, otwieram oczy w Walii, lat 79,  dwie pary skarpet i termofor, w czerwcu.

22 uwagi do wpisu “wyspy szczęśliwe

  1. Marta W.

    Podpisuję się wszystkimi łapami, ja też w słońcu od razu odżywam i nawet kawy nie muszę pić rano, bo energię wchłaniam z otoczenia :-) W zeszłym życiu na bank byłam Hiszpanką lub Włoszką – mam teorię, że stąd właśnie wzięło się moje ciepłolubstwo oraz iście południowy temperament… który w Anglii jest brany za chamstwo, a miłość do upałów za niesłychane wręcz fanaberie, bo przecież wiadomo, że +12 to doskonała temperatura na grilla i paradowanie w japonkach ;-)

    1. Heh.. Ja muszę się szybko z powrotem przekonać do tych 12, bo od powrotu nie mogę się przestawić. Jest trochę tak, jakbym wróciła, ale tylko ciałem. Męczę się. I na co mi były te wakacje, zaburzyły mi wypracowany latami stan pogodzenia się z rzeczywistością za oknem :/

  2. Wiosną na Kretę jeszcze TAK. Natomiast w życiu latem w te rejony! Mam zaproszenie do naszych włoskich przyjaciół, w lipcu.Mają domek letniskowy gdzieś na wybrzeżu. Absolutnie nie pojadę, tragicznie znoszę wysokie temperatury, w Polsce już duszę się i leżę plackiem przy włączonym na max wiatraku…Nawet nadbałtyckie plaże dla mnie za gorące!
    Jesienią natomiast może sobie odbiję i zanurzę się kilka razy w Adriatyku ;)

    1. No, i właśnie dlatego wybrałam maj, było idealnie. Lipiec to za gorąco, chyba, że czyimś priorytetem jest basenik i palemka, to ewentualnie tak. Poza tym w lipcu są wszędzie tłumy, a ja tłumy znoszę o wiele gorzej niż upały :/
      Ten domek letniskowy i jesień nad Adriatykiem brzmi bardzo zachęcająco.

  3. Irqa

    Kreta przecudna, Włochy rownie wspaniałe, ludzie, jedzenie, slonce…duzo slonca ech dlaczego ze wszystkich wysp wybrałam taka gdzie słonce jest anomalią pogodową? No dlaczego noo?

    1. Wybrałaś, bo chciałaś szybko natrzaskać keszu i kupić sobie Santorini. Taki był mój plan i popatrz, idzie jak burza, jeszcze tylko 56934 lat i bedzie :]

  4. bardzo fajnie napisane Aniu .. czyta się z prawdziwą przyjemnością . a zdjęcia piękne :^) .. przypomniał mi się piękny artykuł o Prowansji, który kiedyś przeczytałem w National Geographic .. autor był zauroczony Prowansją i pewnym domem, który tak bardzo mu przypadł do serca, że chciał go kupić .. przypadkiem przy lampe wina w barze rozmawiał z kimś, kto mu powiedział, że kiedy nawiedza Prowansję mistral w zimie można zwariować od tego wiatru i by nigdy w życiu nie szukał tam domu, który wygląda na północ choć to one najpiękniej wyglądają na wiosnę i w lecie … tego samego wieczora autor artykułu pospieszył by zobaczyć jeszcze raz ten dom, który bardzo mu się spodobał wcześnie … tak on wyglądał na północ :^))

    1. I co, nie kupił..? A może to z tym wiatrem to subiektywne odczucie tego kogoś było, może autorowi przypadłby do gustu? Nigdy nie wiadomo. Chociaż ja pewnie bym się też wstrzymała. Te północne wiatry potrafią przytaszczać ze sobą śmiertelną dawkę melancholii.
      Mnie się ten wpis wydaje chaotyczny, ale taki mam chaos w głowie od powrotu, mam nadzieje, że to wszystko szybko wróci do normy, bo zwariować można, i nawet nie wieje.. :)

  5. Jak otworzysz już sklepik z oliwą na Krecie, to zgłaszam się do pracy. Podłogi umyję, turystów na ulicy nagabywać będę a nawet miód się nauczę robić. Za słońce i kawałek chleba z pomidorem. Życie może byc takie proste i radosne. Świntuszek Lawrence wiedział, gdzie wysłać swą bohaterkę ;)

    1. .. to ja już nawet wspominać nie chcialam o tym Pięknym Greku co tam pole obrabiał koło tej polanki.. :] Ach, ten południowy typ. Obejrzałam kiedyś taki film, Hiszpańska Mucha. W filmie, wbrew pozorom z tylko jedną ‚sceną’, pani Amerykanka jedzie sobie do Hiszpanii żeby przeprowadzić badania naukowe nad zjawiskiem tzw. prawdziwego maczo. No i zaraz w nią tam oczywiście zaczyna strzelać oczami ciemnymi jak noc idealny obiekt badań, skuterek, skóra, brylantyna, atmosfera się podkręca i lądują u niego w domu żeby przeprowadzić kilka doświadczeń praktycznych. Za zasłonką chrapie mamusia, a maczo prosi Amerykankę żeby polizała go po klatce, po czym błyskawicznie dochodzi, bacząc, by nie obudzić mammy. Amerykanka siedzi ze szczęką na podłodze. Po takim filmie to ja się na powłóczystych maczów nie nabieram :]

  6. Jak ja Was doskonale rozumiem. Kiedyś mówiłam, że wyjdę za mąż za Greka albo Chorwata i zamieszkam gdzieś pod słonecznym niebem. A potem o tym zapomniałam… Przypominam sobie czasem jak zlodowacieją mi stopy. Ale na zamążpójście już za późno :)

  7. Powtórzę to, co na fejsbuku: fajny urlop, fajne słońce, ale dobrze, że już piszesz, bo spragnieni czytelnicy zaczynali już nerwowo ogryzać pazury. :) Do Grecji wybieram się od paru lat i w sumie po przeczytaniu tak zachęcającego opisu i obejrzeniu takich zdjęć chce mi się tam jeszcze bardziej, ale chyba właśnie tylko w maju lub jesienią. Po tym jak spędziłam kiedyś sierpień w Hiszpanii wiem, że moja – wielka – miłość do upałów ma jednak granicę i jest nią 28 stopni.

    1. Rozpieszczasz mnie.. :) Przeciętna temperatura w maju wynosiła 25 stopni, chociaż raz przygrzało 33, i to akurat jak poleciałam się ukulturalniać na ruinach. Niektóre wieczory były chłodne, spałam pod kocem. Idealna temp dla włóczenia się po górach i wąwozach, których Kreta ma setki. Musze przestać o tym gadać :)

  8. Bylam na Krecie 5 razy,ostatni raz 7 lat temu bodajze i uwazam ze to jedno z piekniejszych miejsc w Europie. Niestety jak dla mnie z goraco. Maj moze nie jest tragiczny ale ja bylam pare razy w czerwcu i myslalam ze umre a wyobraz sobie lipiec i sierpien. Natomiast w zimie maja tam bardzo nieprzyjemne wiatry ktore powoduja mysli samobojcze. Jak dla mnie Kreta owszem ale na wiosenne wakacje :)

  9. Pewnie masz rację – w maju temperatura wahała się pomiędzy 23-25 stopni, idealnie; w pewnym momencie jak przygrzało do 33 to odechciało mi się nawet ruszać palcem od nogi. Takie temperatury to ewentualnie przy baseniku pod palemką, co też ma swoje dobre strony. Można przeczytać wszystkie zaległe kryminały :) Z tymi myślami samobójczymi to ktoś mi coś ostatnio wspominał; miejsce chyba było inne, ale też na południu.

Dodaj odpowiedź do Irqa Anuluj pisanie odpowiedzi