dzień dobry, szukam polenty

Jednym z ulubionych zajęc red. Jakubka jest przeglądanie książek kucharskich ilustrowanych. Nieilustrowane go zupełnie nie interesują, gdyż red. jest estetą i jako taki lubi pożerac wzrokiem. Przetrząsnowszy ostatnio kuchenne szafki na okolicznośc podejrzanego zapaszku odkrył, że posiadamy (musiec jakaś klątwa) Grzybki. Red. trochę się zdenerwował, pokąsany wspomnieniem zmasowanego ataku komara towarzyszącego zbieraniu Grzybków w podszczecińskich lasach dwa lata temu, ale zaraz się otrząsnął, odrzucił demony przeszłości i postanowił podejśc do znaleziska w sposób profesjonalny.

Na zdjęciu poniżej: co jeszcze można znaleźc w podszczecińskich lasach (związek przyczynowo-skutkowy z Grzybkami i komarami możliwy acz niedowiedziony):

Wracając do rzeczy. Otworzywszy na chybił trafił ‚kuchnię włoską’ red. natrafił na kunsztownie ilustowany przepis na ‚polentę serową z grzybami’. Skonsultowaszy składniki z wikipedią udał się do Lidla, jedynego sklepu w naszej dziurze,  na poszukiwanie polenty. Dla tych, którzy jak red. nie do końca czają, polenta to rodzaj kaszki manny o prowieniencji włoskiej, którą się gotuje aż stwardnieje i potem np. griluje, albo wspomaga serkiem albo czymkolwiek innym; ma to teksturę ziarnistą, smak nijaki, i służy jako substytut dla tradycyjnego ziemnioka w funkcji puree.

Wchodzi red. do Lidla. Bezskutecznie przegląda wszystkie półki, te z ciachami dwa razy, wreszcie udaje się do Obsługi Kasy.

– Dzień dobry, szukam polenty.

Obsługa Kasy:

– Dzień dobry, niestety dzisiaj ma wolne.

Chwila konsternacji. Radaktor skupia się na prawidłowej wymowie i walijskim akcencie na właściwych sylabach.

– polenta, takie jedzenie, rodzaj kaszy, kasza, kaszka manna, no wiesz, żółtawe, ziarenka, tycie takie.. – brnie red.

– zagraniczne? – marszczy podejrzliwie brew Obsługa.

– to możliwe – odpowiada red. zachowawczo z niejasnym poczuciem winy.

– nie ma – kategorycznie kończy negocjacje Obsługa – next!

Każdy inny red. poddałby się zapewne wobec takich jawnych przeciwności losu, ale red. Jakubek przypomniał sobie, że w sąsiedniej dziurze nie tylko mają delikatesy, ale prowadzi je zagraniczna rodzina o azjatyckiej prowieniencji. Powinni się znac na zagranicznym jedzeniu.

Wchodzi red. do delikatesów. Bezskutecznie przegląda wszystkie półki, te z ciachami dwa razy, wreszcie udaje się do Obsługi Kasy.

– Dzień dobry, szukam polenty.

Obsługa Kasy:

– Tam w rogu, o tam.

Red. biegnie, cały szczęśliwy, dopada półki. Podniecenie uchodzi z niego jak powietrze z dziurawego pontonu.

– to puree ziemniaczane – mówi smętnie

– no! – cieszy się Obsługa.

– nie chcę puree, szukam polenty. Takie jedzenie, rodzaj kaszy, kasza, kaszka manna, no wiesz, żółtawe, ziarenka, tycie takie.. – brnie red.

– zagraniczne? – marszczy podejrzliwie brew Obsługa.

– skądże? – ostrożnie zapewnia red. adaptując się błyskawicznie do rozwoju sytuacji.

– to nie ma.

——–

A żeby był jakiś pożytek z tego wpisu, oprócz nie do końca jasnych wniosków socjologicznych, oto rada red. Jakubka co zrobic z Grzybkami jak akurat nie ma pod ręką świąt i żeby się za bardzo nie nagotowac.

Po uzbieraniu, ususzeniu i przypadkowym odkryciu w szafce po dwóch latach leżakowania, Grzybki należy chwilkę namoczyc. Na patelni rozpuścic masełko. Przez praseczkę przepuścic czosneczek. Nie wiem, dlaczego ludzie zawsze tak durnie zdrabniają jak mówią o jedzonku. Dorzucic kilka świeżych listeczków szałwi. Następnie Grzybki. Sól i pieprz. Kilka minut smażyc. Utopic w szklance wytrawnego wermutu. Następne 5-7 min. Wszystko razem spędza na patelni jakieś 10-12 min. Nie zawracac sobie ani Obsłudze Kasy głowy z polentami. Wylac na jeszcze gorący makaron. Posypac serkiem. Zakiziac. Gotowe. Zjeśc natychmiast, lecz nie nadmiernie łapczywie.

Ach, ach, wordpress, bless them, umieścił mnie na 47 miejscu w setce ‚growing polish blogs’.  Podejrzewamy z red. że chodzi  o długośc wpisów.

12 uwag do wpisu “dzień dobry, szukam polenty

  1. Siedzę sobie w tej mojej sennej bibliotece (jeszcze ranek i studenci nie mają zamiaru się pojawić przed 13:). Kraków mglisty i mroźny. Podczas takiej aury można spokojnie mówić o krakowskim spleenie. I czytam ten wpis co mi banan na gębę siłą rzeczy umieszcza:)

    BTW congrats z powodu growing na blogu, bo to very bardzo ważna rzecz mieć dobra stats.

  2. No przecież ja to wyłącznie dla stats robię, codziennie sprawdzam detalicznie i dopiero potem ustalam, czy będę miała dobry dzień, czy jednak wręcz przeciwnie. Nie ma letko, panie Charlie..
    Z opisu wnoszę, że bardzo, ale to bardzo podobałoby mi się dziś zgubic z aparatem gdzieś w okolicy starego miasta. Lata nie byłam.

  3. Naprawdę jesień tego roku była piękna. Nie ma absolutnie powodów na nią narzekać. Nawet teraz zamglone i pokryte lekkim przymrozkiem Błonia krakowskie jawią się niczym nieskończona polana, zza której wychyla się monumentalny zarys Kopca Kościuszki, tej pamiątki narodowej i symbolu Wolnego Królewskiego Miasta Kraków…

    Uff… alem napisał… Chyba ta młodopolska aura działa:)

    zapraszam serdecznie do city:)

  4. Małgosia

    Zamiast polenty, kasza jęczmienna lub gryczana też byłaby na miejscu..A Jakubek to czym miał sie zajmować?No czym? :)

  5. greta

    jej, przez moment pomyślałam, że znalazłaś w szafce kolonię grzybków niejadalnych.
    przypomina mi się mało inspirująca historia z szafki naszego starego, wspólnego mieszkania-otóż znalazłam Ci ja tam kiedyś też grzybki suszone, wysłane pocztą przez niejakiego Łukasza S., kiedy je odnalazłam były już 2 lata po best before i dzieliły woreczek z białymi larwami, sztuk mnóstwo. do tej pory odczuwam rezerwę na widok grzybka suszonego zafoliowanego.
    a polenta jest w tesco, w Mieście Seksu i Biznesu (miałam fajny przepis na ciasto na bazie, ale wyszedł)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s